WYBRANA LITERATURA Z ROKU 2021

Tematem obecnego artykułu jest krótka analiza treści trzech książek poświęconych przenikaniu się kultur, migracji, konfliktów. W poniższych książkach nie znajdziemy wiele odniesień do Polski, tym niemniej ich lektura może być interesująca także dla Polaków, choćby w kontekście sytuacji na granicy polsko-białoruskiej w roku 2021.

Koliste jeziora Białorusi„, Mateusza Marczewskiego opisuje dzisiejszą Białoruś, poszukiwanie własnej tożsamości w perspektywie jej historii, wierzeń, tragicznej historii, czy ukrytych tajemnic. Podobnie książka Pawła Smoleńskiego pt. „Zielone Migdały, czyli po co światu Kurdowie” to opowieść o życiu codziennym Kurdów, tragicznych doświadczeniach, szczególnie z końca XX wieku, opowiedziana przez jej mieszkanców, którzy w ostatnich latach zaczęli dostrzegać nadzieję na budowę lepszej przyszłości. Z kolei „Granica Na krawędzi Europy”, Kapki Kassabovej, to spojrzenie na trudne pogranicze bułgarsko-tureckie i bułgarsko-greckie w ujęciu historycznym, tragicznych zdarzeń z okresu zimnej wojny i ostatniego kryzysu migracyjnego z lat 2015-2016, podobnie przeplatanego opowieściami świadków tych zdarzeń.

Zanim będziemy dostrzegać mniej pozytywne aspekty opowiedzianych tutaj wydarzeń, to można rozpocząć od aspektu doniosłego na który składa się historia i tradycje tych regionów, opisane często w innym świetle. Kurdowie mają być potomkami starożytnych Medów, a nawet zdarzyło im się złupić asyryjską Niniwę. Według legend Kurdowie to uciekinierzy z lochów Azhadahaka, a potem mieli schronić się w górach Zagros i Górach Kurdystańskich.

Z kolei status Wielkiego Księstwa Litewskiego miał zostać spisany po starobiałorusku, a po 1168 roku, kiedy król duński Waldemar najechał słowiańskie Delfy na Rugii wiele ze starosłowiańskich świątyn przeniesiono w okolice Połocka, a potem do Nowogródka nad jezioro Świteź. Stąd może tyle opowieści o tajemnych podziemiachw Połocku, pogańskich szeptuchach, czy obrzędach Dziadów, pozostałościach po jezuitach, a nawet wioskach, czy kościołach, które zapadły się w koliste jeziora.

Pogranicze turecko-bułgarskie to tajemnicze pasmo górskie Strandży, niższe od Bieszczad, ale posiadające wiele starożytnych tuneli, artefaktów, antycznych kopalni srebra, miedzi, rudy żelaza, marmuru jeszcze z czasów rzymskich, greckich, a może dawniejszych. W górach Strandża mieści się także zespół klasztorny wielkiego pustelnika Grzegorza z Synaju, który zapoczątkował ruch zwany hezychastycznym z przełomu XIII i XIV wieku. W książce opisano także słabo zaludnione przełęcze Rodopów na krańcach Europy, czy przybliżono sylwetkę bułgarskiej prorokini Wangi Guszterowej.

Analiza historii różnych narodów, społeczności, ich świadków uczy nas jak zaskakujące potrafią być niekiedy ludzkie losy, ich przenikanie, zarówno losy tragiczne, jak te chwalebne. Historie pełne cierpienia, bohaterstwa, zdrady, okrucieństwa i podłości, niekiedy w obrębie tych samych narodów. Jedna z rozmówczyń Kurdyjka Mużda Fatah Tofiq, partyzantka z oddziałów kurdyjskich o orientacji komunistycznej  wierzy głeboko w komunizm, bowiem dla niej świat sowiecki to nadzieja na godne życie i równość płci. Kiedy jednak dociera do Mińska jeszcze w czasach ZSRR określa to miasto mianem „podłego karceru”, a następnie płacze w Moskwie przy mauzoleum Lenina i zapytuje:

„Chciałabym, żebyś urodził się na nowo i zobaczył to, co zrobiłeś. Wtedy musiałbyś znowu umrzeć”. Jak wyjaśnia dalej nigdy jednak nie porzuciła swoich lewicowych poglądów, a ten raj miała odnaleźć dopiero w socjaldemokratycznej Szwecji. Co ciekawe wtedy zaskoczeniem dla wielu Kurdów, sympatyzująych z Sowietami mogło być to, że Saddam Husajn bombardował oddziały peszmergów, czy kurdyjskie wioski w górach samolotami, zakupionymi od Sowietów. W tym samym czasie przyjeżdżali też specjaliści wywiadu z NRD, ucząc arabski Muchabarat tortur. Jednym z takich obiektów było niesławne więzienie bezpieki w Sulejmanii, zwane Czerwonym.

W tym samym czasie kiedy specjaliści Stasi jeździli do Iraku na pograniczu turecko-bułgarskim w górach Strandży rozgrywał się inny dramat. Obywatele Europy Środkowo-Wschodniej, a wielu pochodziło z NRD przyjeżdżali „na wakacje” do Strandży, aby spróbować ucieczki na Zachód przez Turcję. Dla zdecydowanej większości z nich kończyło się to niepowodzeniem, kiedy pogranicznicy z wyszkolonymi psami dopadali ich przy drucie kolczastym, a potem czekało ich już tylko więzienie, bądź śmierć. W tej obszernej książce znaleźć można także liczne relacje mieszkańców pogranicznych  wsi, miasteczek, którzy postawieni byli często w kłopotliwej sytuacji, pomóc uciekinierom, czy narazić się bezlitosnej wówczas władzy. Tym niemniej taka pomoc rzadko była możliwa, a dzieci już od młodości uczyły się sprzątać w obrębie drutów kolczastych, aby ich osobowość odpowiednio ukształtować w wieku dorosłym.

Po upadku komunizmu ten strumień migracji się zmienił, bowiem Turcy, czy mieszkańcy Bliskiego Wschodu próbowali dostać się w obręb Europy. Dla wielu Turków zaskoczeniem mogło być także to, że po opuszczeniu Stambułu napotykali znacznie gorsze warunki bytowe we wschodniej Bułgarii, tym niemniej granica ta była solidnie strzeżona. A jak wiadomo docelowo kierowali się do bogatej Europy Zachodniej, a nie do biednej i jeszcze zacofanej Europy Środkowo-Wschodniej. W tle poznajemy m.in. historię dwojga zakochanych Marokańczyka Kemala i Francuzki Julie. Próbując dostać się do Paryża Kemal został zatrzymany w Bułgarii jako nielegalny imigrant. W przypadku autodeportacji jest to dość trudna procedura, przykładowo w Algierii przyjmuje się repatriantów tylko dwa razy w roku. Kiedy jednak ludzie uciekają przed masowymi czystkami, uwięzieniem, czy bezrobociem z Syrii, czy Iraku, to wiadomo, że nawet możliwość legalnego powrotu niewiele pomoże, co zaszkodzi. Jak wspominał Kemal jego narzeczona  w czasie tej przeprawy szybko zerwała z nim kontakt.

W przypadku Białorusi trudno powiedzieć, czy buduje swoją tożsamość. Co prawda po upadku komunizmu powrócono do starego godła Białorusi, Pogoni, jeszcze z czasów Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale po dojściu do władzy Aleksandra Łukaszenki na powrót nawiązano do godła sowieckiego, co obrazuje w sposób symboliczny bezsilność tych przemian. Zresztą już w latach sześćdziesiątych XX wieku zaniknął język białoruski, a dodatkowo upowszechniono wtedy Radio Moskwa. Obecnie obowiązuje tzw. triasianka, specyficzna mieszanka języka białoruskiego i rosyjskiego.

Z racji daty wydania książki w „Kolistych jeziorach Białorusi” nie odniesiono się do ostatnich gwałtownych protestów na Białorusi, czy zamykania opozycjonistów w więzieniach, to jednak opisano serię wysiedleń, powrotów szerokich warstw społecznych, szczególnie w XX wieku. Wspomniano także o tym jak bezpardonowo Sowieci walczyli na tych terenach z chwilą przejmowania władzy w czasie II wojny światowej. Opisano przypadek matki, która na posterunku wojskowym musiała zidentyfikować zwłoki swojego syna – partyzanta, przeciwnego władzy sowieckiej.

Zaprzeczyła, iż to jest jej syn, bowiem w przeciwnym razie byłaby zabita. Jak wspomniano w książce „Trzeba było zgasić żal i być dalej człowiekiem, choćby tylko po to, żeby móc kiedyś komuś to opowiedzieć”. I kiedy dalej oni kazali jej zatańczyć nad zwłokami syna, włączyli gramofon, to ona zatańczyła. W tym kontekście można zapytać, czy takie sytuacje dalej mają miejsce w obecnej Białorusi. Czy Polacy mają „tańczyć” na koncertach nad zwłokami migrantów szantażowani przez białoruskie KGB? Być może też zwłoki migrantów, odnajdywane w lesie, to pochodna tego co dzieje się w białoruskich więzieniach?

Porównując losy Kurdów, czy Białorusinów możemy odnajdywać tylko niektóre cechy wspólne. W 1988 roku wojska irackie przeprowadziły atak chemiczny na Halabję w Kurdystanie, na północy Iraku, w którym zginęło kilka tysięcy osób. Co prawda sytuacja w obecnym północnym Iraku zmieniła się  znacznie po interwencji amerykańskiej w 2003 roku, zaczęły się rozwijać takie miasta jak Irbil, czy Sulajmanija, a wielu Kurdów zdecydowało się powrócić do ojczyzny. W dużo gorszej sytuacji znajdują się jednak Kurdowie w Turcji, Syrii, a niewiele lepszej w Iranie. Jak przypomniano w książce po Tamilach na Sri Lance, Kurdowie to nadal największy naród bez swojego państwa.

Pomimo tego, iż Kurdowie z nadzieją spoglądają w przyszłość w irackim Kurdystanie, to jednak pozostaje ona nadal niepewna. W 2014 udało im się odeprzeć Państwo Islamskie, zająć nawet Kirkuk, to jednak ich chęć promowania umiarkowanego islamu, sojusz z Amerykanami nie znajduje sympatii u Arabów, a nawet u Turków, którzy zaczęli się radykalizować. Wśród samych Kurdów też występuje wiele sprzeczności. Tematem tabu pozostaje kurdyjska wojna domowa, kóra pochłonęła także wiele ofiar, taktyczne sojusze z Saddamem Husajnem, czy obecna korupcja i nepotyzm na szczytach władzy w irackim Kurdystanie. Społeczeństwo kurdyjskie nadal zawstydzone jest przypadkami zabójstw honorowych kobiet wśród członków ich niektórych klanów, które zdarzają się nawet w takich krajach jak Szwecja, czy Niemcy. Poza tym nadal są podzieleni w sprawie kwestii obrzezania kobiet, choć ten preceder jest zakazany w irackim Kurdystanie.

W czasie kiedy Kurdowie doświadczyli ataku chemicznego, niewiele wczesniej Białoruś boleśnie także odczuła skutki awarii elektrowni w Czarnobulu, a niektóre wioski na południu zostały wysiedlone. Opisano także przypadek zamachu terrorystycznego, jaki wydarzył się w Mińsku w kwietniu 2011 roku. Irak stale targany jest podobnymi zamachami, ale w irackim Kurdystanie doszło do jednego z największych na wioskę Jazydów w 2007 roku w Al-Kahtanija, kiedy zginęło prawie 800 osób. Pokłosiem tych i podobnych wydarzeń były migracje, zarówno w obrębie Bliskiego Wschodu, jak i na Zachód. Efektem tego było wiele ludzkich tragedii, ale także zmian, niektórzy jednak zdołali zaadaptować się do nowej sytuacji. Przykładem takiej postaci jest choćby Syryjczyk Bassil, syn prezentera telewizyjnego z Damaszku, który prowadzi lokal gastronomiczny „Kurza chata” w Charmanli w południowej Bułgarii, będącym miejscem spotkania dla wielu migrantów na trasie z Syrii do Europy.

 

Źródła:

Paweł Smoleński, Zielone Migdały, czyli po co światu Kurdowie, Wyd. Czarne. Wołowiec 2016.

Mateusz Marczewski, Koliste jeziora Białorusi, Wyd. Czarne, Wołowiec 2017.

Kapka Kassabova, Granica. Na krawędzi Europy, Wyd. Czarne, Wołowiec 2019.