Nie spełnione marzenia

Niespełnione marzenia

16-03-2002

Po podpisaniu pierwszego porozumienia izraelsko-palestyńskiego, w Waszyngtonie, 13 września 1993 roku, wydawało się, że „topór wojenny” zostanie zakopany.

Uznanie przez Jasera Arafata istnienia państwa izraelskiego doprowadziło do odzyskania przez Palestyńczyków części ziem okupowanych od 1967 roku; Autonomia Palestyńska obejmuje teraz 42 procent całego obszaru Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy.

Po dziewięciu latach od podpisania porozumienia i długich negocjacjach nie spełniono marzenia palestyńskiego narodu, którym było i jest suwerenne państwo. Warunki życiowe Palestyńczyków nie zmieniły się; okupacja trwa nadal, na ziemiach palestyńskich są osiedla izraelskie (180, w których mieszka około 200 tysięcy izraelskich osadników).

Proklamowanie państwa palestyńskiego odkładano już trzy razy. Doprowadziło to do frustracji i gniewu wśród ludności palestyńskiej, której najwyższym celem jest dążenie do samostanowienia, co spowodowało wybuch drugiej intifady we wrześniu 2000 r.

Mimo wysiłków i mediacji ze strony USA i Unii Europejskiej konfliktu między Izraelem a Palestyńczykami nie udało się rozwiązać. W rozmowach, które się toczyły, Waszyngton wyraźnie popierał stanowisko Izraela.

Po ostatnich krwawych wydarzeniach na Bliskim Wschodzie Amerykanie próbują zaangażować się w rozwiązanie tego konfliktu. Na wniosek USA, Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję, która popiera utworzenie państwa palestyńskiego.

Według obserwatorów bliskowschodniej sceny politycznej, amerykańska propozycja ma związek z dążeniem USA do ataku na Irak i uzyskanie poparcia krajów arabskich.

Palestyńczycy uznali decyzję Rady Bezpieczeństwa ONZ za „krok w dobrym kierunku”. Utworzenie państwa palestyńskiego na wszystkich ziemiach okupowanych przez Izrael od 1967 r. może stanowić najlepszą gwarancję i czynnik stabilizacji bezpieczeństwa Izraela, gdyż będzie można oficjalnie ogłosić zakończenie stanu wrogości między zwaśnionymi stronami. Wówczas państwo Izrael zostanie w pełni zaakceptowane przez kraje arabskie.

IBRAHIM EL-CHEIKH

Dziennik Polski