PHIL REES, KOLACJA Z TERRORYSTĄ

Nosząca dość prowokacyjny tytuł książka brytyjskiego dziennikarza z BBC Phila Reesa jest wspaniałą i wrażliwą podróżą po świecie wzniesionych krawędzi, której ideą jest zrozumienie przyczyn zła i dostrzeżenie istnienia człowieka nawet w wykreowanych na krwiożercze bestie bojownikach różnych paramilitarnych ugrupowań. Odwaga, poczucie humoru i co najważniejsze wiara w sens uczciwego dziennikarstwa stają się ważnym przesłaniem tej książki przeciwstawiając się powierzchowności i demagogii sterty codziennych doniesień prasowych.

Najważniejszym pytaniem, jakie w swojej książce zdaje sobie stawiać Phil Rees jest sens słowa terroryzm i terrorysta. W kolejnych, poświęconych różnym problemom rozdziałach, dziennikarz cytuje rozmaite wypowiedzi padające zarówno ze strony czołowych polityków świata zachodniego (np.: Wojna z terroryzmem to nie metafora. To wielkie zadanie, przed jakim stanęło nasze pokolenie. Georgie W. Bush, marzec 2003, s. 7), jak i samych zainteresowanych – ludzi oskarżanych o terroryzm, których liczba po 11 września gwałtownie wzrosła (dodajmy dla kontrastu, choć wbrew historycznej chronologii: Ameryka jest wielkim szatanem, rannym wężem, Ajatollah Chomeini, s. 272).

Wzrost liczby terrorystów stał się możliwy nie tylko ze względu na rosnący sprzeciw wobec amerykańskiej dominacji, na przykład w krajach muzułmańskich, ale również z powodu rozszerzenia listy terrorystów sporządzanej autorytarnie przez departament stanu USA, a także przez inne kraje mające „problem z terroryzmem”. Dla Reesa niezwykle istotnym stało się dociec, co tak naprawdę kryje się pod owym obwieszczonym całemu światu „wielkim zadaniem”? Jaki sens skrywa słowo terrorysta i czy nie jest to przypadkiem puste opakowanie, które w określonej konfiguracji politycznej konieczności można przy pomocy mediów nałożyć na dowolną organizację, czyniąc z niej winowajcę wszystkich grzechów ludzkości?

Rozdziały książki podzielone są tematycznie, analizując na ogół zagadnienie terroryzmu w wybranych krajach. Nie są to, co warto podkreślić, jedynie kraje muzułmańskie. Znalazło się tu również miejsce dla analizy konfliktu w Kambodży, kraju Basków, Irlandii, czy byłej Jugosławii. Jednakże od czasu do czasu taka formuła narracji ulega zmianie w imię poszukiwania znaczących paralel (np.: konflikt irlandzki i baskijski) i jednoczących całą strukturę książki obrazów.

Mistrzostwo książki Reesa wynika przede wszystkim z jego rzadkiej umiejętności bliskiego kontaktu z ludźmi, których języka przecież na ogół nie zna. Kontakt ten udaje się nie tylko dzięki rozbudowanej sieci informatorów, którą przez lata udało się dziennikarzowi zbudować, ale przede wszystkim dzięki zaufaniu okazanemu ludziom i światu, do którego przybywa. Zaufanie to jednak często okupione zostaje straszliwym wysiłkiem woli, by nie dać się zniewolić strachowi, czy nawet zdrowemu rozsądkowi.

Dowodem tego zaufania i bliskości, ale przede wszystkim ciekawym sposobem sportretowania rozmówców jest właśnie spożywanie z nimi posiłku. Co innego znaczą jedzone przez Talibów z ziemi i unurzane w piasku skromne skrzydełka kurczaka, a co innego wykwintne ciastka, jakimi delektują się informatorzy Reesa w Londynie. Nie bardzo przerysowując można powiedzieć, że Rees jest raczej smakoszem pierwszego typu potraw, doceniając szczodrość i prostotę mieszkańców zapalnych regionów, w przeciwieństwie do swoistego wyrachowania mieszkańców Europy, i to nie tylko tych rdzennych ale przede wszystkim napływowych, którzy w znienawidzonej zachodniej obczyźnie zdają się ze zdwojoną siłą kopiować wszystkie wady swych wrogów.

Książka Reesa jest jednak również gorzkim portretem „ucywilizowanego świata zachodniego” i to do niego przede wszystkim jest adresowana. Konflikt baskijski, Jugosławia, czy wreszcie umiejętnie wyhodowana przez Francję agresja smagłych dzielnic są smutnym dzwonkiem dla tych spośród czytelników, którzy tkwią w błogim przeświadczeniu, że Europa to oaza demokracji i poszanowania praw człowieka. Niezachwiane przeświadczenie o doskonałości własnej i własnej cywilizacji jest trudną do przekroczenia barierą. Jednak tylko jej nadwątlenie może stać się sposobem usłyszenia niechcianych, lekceważonych i żyjących w ciągłym poczuciu poniżenia „ludzi z tamtego świata”.

Oddając się lekturze książki Reesa miałam jednocześnie ponowną okazję obejrzenia filmu o kurdyjskich „terrorystkach” z PKK Kobiety z Góry Ararat. Jedna z bohaterek bardzo ciekawie i trafnie definiuje tam pojęcie niewoli, ujmując je jako „bycie niesłyszalnym”. Również i książka Reesa, nie będąc w żadnym miejscu próbą usprawiedliwienia, stawia bardzo ważne i podobne w swym znaczeniu pytanie: czy pod terminem terrorysta nie dałoby się czasem rozpoznać ludzi, których głos jest niesłyszalny? I co można zrobić by ten głos usłyszeć? Rees wskazuje tu bez wątpienia na wielką i niezmienną odpowiedzialność publicystów i dziennikarzy, ale przede wszystkim na nieśmiertelną rolę słowa, które jest w stanie dostrzec i wydobyć uniwersalną i możliwą do rozwikłania wartość wielu problemów.

Być może nawet ataki terrorystyczne byłyby w stanie stać się „wartością” dla świata, gdyby zechciano potraktować je nie jako piekielne zło, które należy wykorzenić, ale jako symptomy choroby, którą należy zrozumieć, a jej nosiciela pokochać, po to by umożliwić mu pomyślne wyleczenie:

W przeszłości wielokrotnie kontaktowałem się z organizacjami paramilitarnymi. Wierzono, że uczciwie przedstawię ich wersję zdarzeń i nie przekażę zdobytych informacji zachodnim agencjom wywiadowczym. Czy dziś jest możliwe, by dziennikarz BBC nawiązał kontakt z Al-Kaidą? Gdyby mi pozwolono, bardzo chciałbym się spotkać z liderami tej organizacji. Ale po powrocie natychmiast zostałbym aresztowany i oczekiwano by, że wyjawię władzom wszystkie informacje, które udało mi się zdobyć. Czy musiałbym nazywać ich terrorystami? W Wielkiej Brytanii przepisy antyterrorystyczne zobowiązują dziennikarza do informowania rządu o działalności terrorystycznej na świecie. Świat stanie się bardziej niebezpieczny i jeszcze mniej zrozumiały, jeżeli dziennikarstwo będzie zmuszone opowiedzieć się po którejś ze stron „wojny z terroryzmem”. Młodzi korespondenci, którzy będą chcieli zrozumieć przyczyny światowych konfliktów, nie będą mieli okazji zjeść „kolacji z terrorystą”. (s. 425)

Opracowanie: Joanna Bocheńska, doktorantka w IFO UJ (2008).