Region Kurdystanu – EMIDDLE- EAST.COM https://emiddle-east.com Portal i Kwartalnik Emiddle East Tue, 18 Jan 2022 13:00:42 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.5.2 https://emiddle-east.com/wp-content/uploads/2022/01/cropped-eme-32x32.png Region Kurdystanu – EMIDDLE- EAST.COM https://emiddle-east.com 32 32 WYBRANA LITERATURA Z ROKU 2021 https://emiddle-east.com/wybrana-literatura-z-roku-2021/ Wed, 08 Dec 2021 18:55:14 +0000 https://emiddle-east.com/?p=2122 Tematem obecnego artykułu jest krótka analiza treści trzech książek poświęconych przenikaniu się kultur, migracji, konfliktów. W poniższych książkach nie znajdziemy wiele odniesień do Polski, tym niemniej ich lektura może być interesująca także dla Polaków, choćby w kontekście sytuacji na granicy polsko-białoruskiej w roku 2021.

Koliste jeziora Białorusi„, Mateusza Marczewskiego opisuje dzisiejszą Białoruś, poszukiwanie własnej tożsamości w perspektywie jej historii, wierzeń, tragicznej historii, czy ukrytych tajemnic. Podobnie książka Pawła Smoleńskiego pt. „Zielone Migdały, czyli po co światu Kurdowie” to opowieść o życiu codziennym Kurdów, tragicznych doświadczeniach, szczególnie z końca XX wieku, opowiedziana przez jej mieszkanców, którzy w ostatnich latach zaczęli dostrzegać nadzieję na budowę lepszej przyszłości. Z kolei „Granica Na krawędzi Europy”, Kapki Kassabovej, to spojrzenie na trudne pogranicze bułgarsko-tureckie i bułgarsko-greckie w ujęciu historycznym, tragicznych zdarzeń z okresu zimnej wojny i ostatniego kryzysu migracyjnego z lat 2015-2016, podobnie przeplatanego opowieściami świadków tych zdarzeń.

Zanim będziemy dostrzegać mniej pozytywne aspekty opowiedzianych tutaj wydarzeń, to można rozpocząć od aspektu doniosłego na który składa się historia i tradycje tych regionów, opisane często w innym świetle. Kurdowie mają być potomkami starożytnych Medów, a nawet zdarzyło im się złupić asyryjską Niniwę. Według legend Kurdowie to uciekinierzy z lochów Azhadahaka, a potem mieli schronić się w górach Zagros i Górach Kurdystańskich.

Z kolei status Wielkiego Księstwa Litewskiego miał zostać spisany po starobiałorusku, a po 1168 roku, kiedy król duński Waldemar najechał słowiańskie Delfy na Rugii wiele ze starosłowiańskich świątyn przeniesiono w okolice Połocka, a potem do Nowogródka nad jezioro Świteź. Stąd może tyle opowieści o tajemnych podziemiachw Połocku, pogańskich szeptuchach, czy obrzędach Dziadów, pozostałościach po jezuitach, a nawet wioskach, czy kościołach, które zapadły się w koliste jeziora.

Pogranicze turecko-bułgarskie to tajemnicze pasmo górskie Strandży, niższe od Bieszczad, ale posiadające wiele starożytnych tuneli, artefaktów, antycznych kopalni srebra, miedzi, rudy żelaza, marmuru jeszcze z czasów rzymskich, greckich, a może dawniejszych. W górach Strandża mieści się także zespół klasztorny wielkiego pustelnika Grzegorza z Synaju, który zapoczątkował ruch zwany hezychastycznym z przełomu XIII i XIV wieku. W książce opisano także słabo zaludnione przełęcze Rodopów na krańcach Europy, czy przybliżono sylwetkę bułgarskiej prorokini Wangi Guszterowej.

Analiza historii różnych narodów, społeczności, ich świadków uczy nas jak zaskakujące potrafią być niekiedy ludzkie losy, ich przenikanie, zarówno losy tragiczne, jak te chwalebne. Historie pełne cierpienia, bohaterstwa, zdrady, okrucieństwa i podłości, niekiedy w obrębie tych samych narodów. Jedna z rozmówczyń Kurdyjka Mużda Fatah Tofiq, partyzantka z oddziałów kurdyjskich o orientacji komunistycznej  wierzy głeboko w komunizm, bowiem dla niej świat sowiecki to nadzieja na godne życie i równość płci. Kiedy jednak dociera do Mińska jeszcze w czasach ZSRR określa to miasto mianem „podłego karceru”, a następnie płacze w Moskwie przy mauzoleum Lenina i zapytuje:

„Chciałabym, żebyś urodził się na nowo i zobaczył to, co zrobiłeś. Wtedy musiałbyś znowu umrzeć”. Jak wyjaśnia dalej nigdy jednak nie porzuciła swoich lewicowych poglądów, a ten raj miała odnaleźć dopiero w socjaldemokratycznej Szwecji. Co ciekawe wtedy zaskoczeniem dla wielu Kurdów, sympatyzująych z Sowietami mogło być to, że Saddam Husajn bombardował oddziały peszmergów, czy kurdyjskie wioski w górach samolotami, zakupionymi od Sowietów. W tym samym czasie przyjeżdżali też specjaliści wywiadu z NRD, ucząc arabski Muchabarat tortur. Jednym z takich obiektów było niesławne więzienie bezpieki w Sulejmanii, zwane Czerwonym.

W tym samym czasie kiedy specjaliści Stasi jeździli do Iraku na pograniczu turecko-bułgarskim w górach Strandży rozgrywał się inny dramat. Obywatele Europy Środkowo-Wschodniej, a wielu pochodziło z NRD przyjeżdżali „na wakacje” do Strandży, aby spróbować ucieczki na Zachód przez Turcję. Dla zdecydowanej większości z nich kończyło się to niepowodzeniem, kiedy pogranicznicy z wyszkolonymi psami dopadali ich przy drucie kolczastym, a potem czekało ich już tylko więzienie, bądź śmierć. W tej obszernej książce znaleźć można także liczne relacje mieszkańców pogranicznych  wsi, miasteczek, którzy postawieni byli często w kłopotliwej sytuacji, pomóc uciekinierom, czy narazić się bezlitosnej wówczas władzy. Tym niemniej taka pomoc rzadko była możliwa, a dzieci już od młodości uczyły się sprzątać w obrębie drutów kolczastych, aby ich osobowość odpowiednio ukształtować w wieku dorosłym.

Po upadku komunizmu ten strumień migracji się zmienił, bowiem Turcy, czy mieszkańcy Bliskiego Wschodu próbowali dostać się w obręb Europy. Dla wielu Turków zaskoczeniem mogło być także to, że po opuszczeniu Stambułu napotykali znacznie gorsze warunki bytowe we wschodniej Bułgarii, tym niemniej granica ta była solidnie strzeżona. A jak wiadomo docelowo kierowali się do bogatej Europy Zachodniej, a nie do biednej i jeszcze zacofanej Europy Środkowo-Wschodniej. W tle poznajemy m.in. historię dwojga zakochanych Marokańczyka Kemala i Francuzki Julie. Próbując dostać się do Paryża Kemal został zatrzymany w Bułgarii jako nielegalny imigrant. W przypadku autodeportacji jest to dość trudna procedura, przykładowo w Algierii przyjmuje się repatriantów tylko dwa razy w roku. Kiedy jednak ludzie uciekają przed masowymi czystkami, uwięzieniem, czy bezrobociem z Syrii, czy Iraku, to wiadomo, że nawet możliwość legalnego powrotu niewiele pomoże, co zaszkodzi. Jak wspominał Kemal jego narzeczona  w czasie tej przeprawy szybko zerwała z nim kontakt.

W przypadku Białorusi trudno powiedzieć, czy buduje swoją tożsamość. Co prawda po upadku komunizmu powrócono do starego godła Białorusi, Pogoni, jeszcze z czasów Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale po dojściu do władzy Aleksandra Łukaszenki na powrót nawiązano do godła sowieckiego, co obrazuje w sposób symboliczny bezsilność tych przemian. Zresztą już w latach sześćdziesiątych XX wieku zaniknął język białoruski, a dodatkowo upowszechniono wtedy Radio Moskwa. Obecnie obowiązuje tzw. triasianka, specyficzna mieszanka języka białoruskiego i rosyjskiego.

Z racji daty wydania książki w „Kolistych jeziorach Białorusi” nie odniesiono się do ostatnich gwałtownych protestów na Białorusi, czy zamykania opozycjonistów w więzieniach, to jednak opisano serię wysiedleń, powrotów szerokich warstw społecznych, szczególnie w XX wieku. Wspomniano także o tym jak bezpardonowo Sowieci walczyli na tych terenach z chwilą przejmowania władzy w czasie II wojny światowej. Opisano przypadek matki, która na posterunku wojskowym musiała zidentyfikować zwłoki swojego syna – partyzanta, przeciwnego władzy sowieckiej.

Zaprzeczyła, iż to jest jej syn, bowiem w przeciwnym razie byłaby zabita. Jak wspomniano w książce „Trzeba było zgasić żal i być dalej człowiekiem, choćby tylko po to, żeby móc kiedyś komuś to opowiedzieć”. I kiedy dalej oni kazali jej zatańczyć nad zwłokami syna, włączyli gramofon, to ona zatańczyła. W tym kontekście można zapytać, czy takie sytuacje dalej mają miejsce w obecnej Białorusi. Czy Polacy mają „tańczyć” na koncertach nad zwłokami migrantów szantażowani przez białoruskie KGB? Być może też zwłoki migrantów, odnajdywane w lesie, to pochodna tego co dzieje się w białoruskich więzieniach?

Porównując losy Kurdów, czy Białorusinów możemy odnajdywać tylko niektóre cechy wspólne. W 1988 roku wojska irackie przeprowadziły atak chemiczny na Halabję w Kurdystanie, na północy Iraku, w którym zginęło kilka tysięcy osób. Co prawda sytuacja w obecnym północnym Iraku zmieniła się  znacznie po interwencji amerykańskiej w 2003 roku, zaczęły się rozwijać takie miasta jak Irbil, czy Sulajmanija, a wielu Kurdów zdecydowało się powrócić do ojczyzny. W dużo gorszej sytuacji znajdują się jednak Kurdowie w Turcji, Syrii, a niewiele lepszej w Iranie. Jak przypomniano w książce po Tamilach na Sri Lance, Kurdowie to nadal największy naród bez swojego państwa.

Pomimo tego, iż Kurdowie z nadzieją spoglądają w przyszłość w irackim Kurdystanie, to jednak pozostaje ona nadal niepewna. W 2014 udało im się odeprzeć Państwo Islamskie, zająć nawet Kirkuk, to jednak ich chęć promowania umiarkowanego islamu, sojusz z Amerykanami nie znajduje sympatii u Arabów, a nawet u Turków, którzy zaczęli się radykalizować. Wśród samych Kurdów też występuje wiele sprzeczności. Tematem tabu pozostaje kurdyjska wojna domowa, kóra pochłonęła także wiele ofiar, taktyczne sojusze z Saddamem Husajnem, czy obecna korupcja i nepotyzm na szczytach władzy w irackim Kurdystanie. Społeczeństwo kurdyjskie nadal zawstydzone jest przypadkami zabójstw honorowych kobiet wśród członków ich niektórych klanów, które zdarzają się nawet w takich krajach jak Szwecja, czy Niemcy. Poza tym nadal są podzieleni w sprawie kwestii obrzezania kobiet, choć ten preceder jest zakazany w irackim Kurdystanie.

W czasie kiedy Kurdowie doświadczyli ataku chemicznego, niewiele wczesniej Białoruś boleśnie także odczuła skutki awarii elektrowni w Czarnobulu, a niektóre wioski na południu zostały wysiedlone. Opisano także przypadek zamachu terrorystycznego, jaki wydarzył się w Mińsku w kwietniu 2011 roku. Irak stale targany jest podobnymi zamachami, ale w irackim Kurdystanie doszło do jednego z największych na wioskę Jazydów w 2007 roku w Al-Kahtanija, kiedy zginęło prawie 800 osób. Pokłosiem tych i podobnych wydarzeń były migracje, zarówno w obrębie Bliskiego Wschodu, jak i na Zachód. Efektem tego było wiele ludzkich tragedii, ale także zmian, niektórzy jednak zdołali zaadaptować się do nowej sytuacji. Przykładem takiej postaci jest choćby Syryjczyk Bassil, syn prezentera telewizyjnego z Damaszku, który prowadzi lokal gastronomiczny „Kurza chata” w Charmanli w południowej Bułgarii, będącym miejscem spotkania dla wielu migrantów na trasie z Syrii do Europy.

 

Źródła:

Paweł Smoleński, Zielone Migdały, czyli po co światu Kurdowie, Wyd. Czarne. Wołowiec 2016.

Mateusz Marczewski, Koliste jeziora Białorusi, Wyd. Czarne, Wołowiec 2017.

Kapka Kassabova, Granica. Na krawędzi Europy, Wyd. Czarne, Wołowiec 2019.

 

]]>
KURDYSTAN (2008) – WYBÓR ARTYKUŁÓW https://emiddle-east.com/kurdystan-2008-wybor-artykulow/ Sun, 13 Dec 2015 13:13:05 +0000 http://emiddle-east.com/?p=1336 KURDYJSKIE PARTIE I UGRUPOWANIA

Kurdyjskie partie i ugrupowania działające w Turcji i Kurdystanie północnym przydatne ABC .

PKK – Partia Pracujących Kurdystanu (kurd.: Partia Karkerên Kurdistan) została założona w 1978 roku przez Abdullaha Odżalana, studenta nauk politycznych na Uniwersytecie Ankarskim. W 1984 roku partia wypowiedziała Turcji wojnę atakując posterunek w Szemdili i Eruh. Działania zbrojne były prowadzone przez militarne skrzydło PKK – ARGK – Narodową Armię Wyzwolenia Kurdystanu (Artesa Rizgariya Gelê Kurdistan). Najbardziej intensywne walki miały miejsce w połowie lat 90 –tych. Wspierana przez ZSRR organizacja miała silne zabarwienie lewicowe, jednocześnie jednak głosiła obronę kurdyjskiej tożsamości narodowej. Dzięki temu w krótkim czasie zajęła miejsce innych organizacji lewicowych zyskując ogromną popularność wśród przedstawicieli klasy średniej, a przede wszystkim chłopów. ARGK charakteryzowała się niezwykłą dyscypliną i karnością, ale również okrucieństwem, które było odpowiedzią i motywacją do okrucieństwa dla żołnierzy tureckich.Po zatrzymaniu Odżalana w 1999 roku partia straciła szerokie poparcie i uległa wielu podziałom. W kwietniu 2002 roku została rozwiązana, a na jej miejsce powołano organizację KADEK – Kongres Demokracji i Wolności Kurdystanu. W listopadzie 2003 roku KADEK został rozwiązany i pojawił się Kongres Narodu Kurdystanu (KONGRA-GEL), a w kwietniu 2005 powrócono do pierwotnej nazwy PKK. Używana jest też obecnie nazwa Siły Obrony Narodu HPG (Hezên Parastina Gel). Z kolei sam lider, Abdullah Odżalan, który w wyniku procesu został skazany na dożywotnie pozbawienie wolności, stał się marionetką w rękach władz tureckich. Co jakiś czas publikowane są jego nowe oświadczenia i pomysły na kreowanie kurdyjskiej przyszłości, które jednak wymierzone są w dużej mierze, w próbującą odbudować się na nowo kurdyjską opozycję. W ostatnich latach Kurdowie w Turcji i Europie opublikowali wiele książek próbujących rozliczyć niechlubną przeszłość PKK, między innymi Narzędzia Apo, czy Być kobietą w PKK. Ujawniają one prawdziwą twarz organizacji, w której powszechne były zabójstwa jej członków, czy wykorzystywanie seksualne kobiet. Z kolei w styczniu 2008 wraz z ujawnieniem w Turcji działalności tajnej tureckiej nacjonalistycznej organizacji Ergenekon (zwanej również głębokie państwo), odpowiedzialnej za wiele terrorystycznych zamachów, której powiązania prowadzą wysoko do wojskowych dygnitarzy i polityków, pojawiły się również zeznania, że członkiem tej organizacji był Abdullah Odżalan, a PKK miała być założona z inicjatywy tureckich służb specjalnych, jako podległa manipulacjom przeciwwaga dla istniejących w owym czasie innych kurdyjskich organizacji. Niezależnie od tego, czy informacje te zostaną kiedyś potwierdzone, czy nie, trudno dziś uznać PKK za głównego reprezentanta kurdyjskiej opozycji w Turcji.

DTP (tur.: Demokratik Toplum Partisi) – Partia Demokratycznego Społeczeństwa, legalnie istniejąca w Turcji partia kurdyjska, kontynuatorka tradycji politycznych partii HEP (Halk Emek Partisi) – Ludowej Partii Pracy, której po raz pierwszy w 1991 roku pozwolono przekroczyć progi parlamentu tureckiego. Partię HEP w 1993 zdelegalizowano. Deputowani utworzyli więc partię pod zmienioną nazwą DEP – Demokratik Emek Partisi – Demokratyczna Partia Pracy. W marcu 1994 roku kilku deputowanych tej partii zostało aresztowanych, oskarżonych o powiązania z PKK i separatystyczną propagandę i skazanych na wiele lat więzienia. Była wśród nich również kurdyjska działaczka Lejla Zana, późniejsza laureatka pokojowej nagrody Andrieja Sacharowa, która ośmieliła się wygłosić w parlamencie przysięgę w języku kurdyjskim. Skazana na kilkanaście lat pozbawienia wolności, została pod naciskiem Unii Europejskiej przedterminowo zwolniona 11 czerwca 2004 roku. Wkrótce po likwidacji DEP powstała zreformowana partia pod nazwą HADEP – Halkın Demokratik Emek Partisi – Ludowa Demokratyczna Partia Pracy, która dziś istnieje pod nazwą DTP. DTP sprawuje też władzę w większości kurdyjskich regionów. Ostatnie wybory parlamentarne w lipcu 2007 roku dowiodły, że DTP straciła wiele ze swego poparcia na rzecz sprawującej obecnie rządy w Turcji proislamskiej partii AK (Partia Sprawiedliwości i Postępu). DTP oskarżana jest przez wielu Kurdów o korupcję, nepotyzm, a także o powiązania z PKK. W skład obecnego tureckiego parlamentu wchodzi 23 posłów tej partii. Jako jedyna w parlamencie DTP głosowała przeciw interwencji zbrojnej tureckiej armii na terytorium Regionu Kurdystanu w Iraku.

TEVKURD (kurd.: Tevgera Yekîtîya Neteweyî ya Kurd) – Ruch na rzecz Jedności Narodu Kurdyjskiego powstał w 2005 jako inicjatywa kurdyjskich polityków i intelektualistów, początkowo jako Grupa Narodowych Demokratycznych Działań, od grudnia 2005 roku jako Kurdyjska Grupa Demokratycznych Działań, a od maja 2007 roku jako Ruch na rzecz Jedności Narodu Kurdyjskiego. Początkowo TEVKURD był inicjatywą liczącej 250 osób grupy ludzi, stopniowo jednak w wyniku zebrań w wielu miastach Kurdystanu i tureckich metropoliach stał się masową organizacją, w której skład wchodzą działacze nie zrzeszeni i członkowie innych pomniejszych organizacji politycznych i społecznych reprezentujących rozmaite poglądy. TEVKURD nie jest organizacją polityczną i jako taka nie może podlegać zdelegalizowaniu.
Głównym celem TEVKURD jest organizacja i zjednoczenie kurdyjskiego społeczeństwa i doprowadzenie do sytuacji, w której naród kurdyjski będzie mógł samodzielnie decydować o własnym losie. TEVKURD odrzuca przemoc wskazując jednocześnie, że władze Republiki Tureckiej, jak dotychczas nie znalazły, żadnego pozytywnego rozwiązania dla sprawy kurdyjskiej. Celem Ruchu jest doprowadzenie do zmian w konstytucji tureckiej, która w nowym kształcie uznałaby prawo do istnienia narodu kurdyjskiego, wraz z zamieszkałym przez ten naród terytorium – Kurdystanem – i z nadaniem językowi kurdyjskiemu statusu drugiego języka oficjalnego, a tym samym stworzenie wielostopniowego systemu edukacji w tym języku. W nowopowstałej rzeczywistości naród kurdyjski miałby szansę samodzielnie zadecydować o swej przyszłości. Dostrzegając wielość możliwych rozwiązań TEVKURD nie precyzuje czy nowy porządek miałby mieć kształt federacji, konfederacji, autonomii, czy też niepodległego państwa.

Najważniejsza działalność skupia się w chwili obecnej wokół budowy świadomego swej woli społeczeństwa obywatelskiego, obronie jego praw narodowych i socjalnych, oraz na kształtowaniu współpracy i porozumienia pomiędzy intelektualistami, reprezentującymi różne frakcje politykami (np. Partii Prawa HAK-PAR, czy Partii Demokratycznego Uczestnictwa KADEP) i organizacjami społecznymi. Urzeczywistnieniem tych wysiłków ma być w przyszłości stworzenie Narodowego Kongresu Kurdystanu.

TEVKURD występuje również w obronie innych mniejszości zamieszkujących Republikę Turecką (między innymi.: Czerkiesów, Asyryjczyków, czy Ormian), aktywnie odnosi się do wydarzeń mających miejsce w Kurdystanie irackim. TEVKURD reprezentuje wybrana na dorocznym kongresie powszechnym 35 osobowa Rada TEVKURD i wybrana spośród Rady 11 osobowa Komisja Wykonawcza.

Do ostatnich przedsięwzięć TEVKURD należy poświęcona problemowi Kerkuku konferencja, która ostatecznie została zabroniona przez tureckie władze, oraz szereg akcji sprzeciwu wobec agresji tureckich wojsk na terytorium Regionu Kurdystanu w Iraku (między innymi: deklaracje skierowane do opinii publicznej, odezwy prasowe i mityngi na ulicach kurdyjskich miast, konferencje).

IKE (kurd.: Însîyatîfên Kurd li Ewrûpayê) – Inicjatywa Kurdów w Europie – jest społeczno-polityczną organizacją reprezentującą kurdyjskie interesy w Europie. Jej członkami są zarówno politycy, jak i intelektualiści, artyści, czy robotnicy. IKE stara się przedstawić w Europie rzeczywistą sytuację i wysiłki Kurdów w Kurdystanie (i w Europie), zabiega o pomoc i ochronę dla ich praw, dba o zachowanie kurdyjskiej tożsamości narodowej w ojczyźnie i na emigracji. Przez długi czas działając w ramach Platformy Kurdyjskiej w Europie (PKE), Inicjatywa starała się o zaangażowanie w sprawę kurdyjską różnych ugrupowań politycznych w Parlamencie Europejskim. Dwa razy przygotowywała dla Unii Europejskiej raport dotyczący sprawy kurdyjskiej. Obecnie IKE za priorytetową uznaje pomoc i ochronę dla wysiłków demokratycznych w Kurdystanie.

Teksty zredagowane dla potrzeb panelu „Kurdowie miedzy Ankarą, PKK i Unią Europejską, organizowanego przez Fundację Znak i Wojewodzką Bibliotekę Publiczną, który odbył się 14.03 2008 w siedzibie WBP, materiały dostępne również na stronie www.tolerancja.pl

ATAKI NA TERYTORIUM KURDYSTANU TURECKIEGO

Nowy atak tureckiej armii na terytorium Kurdystanu irackiego.

Jak informują kurdyjskie media w nocy 25/26 kwietnia tureckie lotnictwo rozpoczęło zmasowany atak na terytorium Kurdystanu irackiego. Według agencji informacyjnej partii PUK kilka samolotów ostrzelało okolice miejscowości Nêrwe, Rêkan, Zêwe i Nihêl należące do okręgu Amêdiyê/Duhok. Agencja informacyjna okręgu Mêrgesorê informuje, że samoloty tureckie ostrzelały ten właśnie region, należący do okręgu Hawlêr (stolicy Kurdystanu irackiego). Bombardowaniu i ostrzałom podległ także region Sîdekanê należący również do okręgu Hawlêr. Na razie nie znane są jeszcze poniesione straty.

Tureckie media publikują natomiast oficjalne oświadczenie tureckiego sztabu, który utrzymuje, że celem ataku były jedynie bazy PKK/Kongra-Gel, znajdujące się w rejonie Zap i Avaşin-Basyan oraz Hakurk, w których przygotowywano działania wymierzone przeciw państwu tureckiemu. Tureckie samoloty miały powrócić bezpiecznie do baz w kraju (agencje kurdyjskie informują natomiast o śmierci trzech tureckich żołnierzy). Celem ataku, według zapewnień sztabu, nie była ludność cywilna, przewidziano bowiem „specjalne środki ostrożności, by negatywnie nie oddziałać na cywilów i miejscową ludność”.

Niełatwo jest jednakże europejskiemu obserwatorowi przyjąć bez zastrzeżeń, że przebywający w swym bezpiecznym sztabie generałowie, jak też nawet dokonujący ataku żołnierze obdarzeni są darem tak doskonałego widzenia, czy nawet rzec by można jasnowidztwa, by dostrzec rzeczywisty efekt oddziaływania zrzucanych przez siebie bomb i pocisków. Niesprecyzowane przez turecki sztab „środki ostrożności” nie są przecież równoznaczne z brakiem ofiar. Zwłaszcza, że informacje o zakresie nalotu tureckich samolotów, prezentowane przez obie strony, różnią się od siebie.

Źródła:

1 2

SACROFILM – FESTIWAL FILMOWY I DIALOG MIĘDZY KULTURAMI I RELIGIAMI

21 stycznia 2009 miałam okazję gościć na 14 edycji Festiwalu Filmu Religijnego Sacrofilm w Zamościu. Zostałam zaproszona do wygłoszenia krótkiego wprowadzenia do dwóch prezentowanych tam kurdyjskich filmów Półksiężyc Bahmana Qubadiego i kobiety z Góry Ararat w reżyserii Erwanna Brianda. Impreza ta po raz kolejny uświadomiła mi, że wartościowe spotkanie i działanie z pasją charakteryzuje dziś w Polsce bynajmniej nie tylko kulturalne metropolie, ale także, a może przede wszystkim mniejsze miejscowości.

Festiwal organizowany jest już od 14 lat, a jego głównymi kreatorami są Ks. Wiesław Mokrzycki i dyrektor kina Stylowy Andrzej Bubeła, zaś oficjalnymi organizatorami: kino „Stylowy”, parafia p.w. św. Antoniego w Dyniskach i Wyższa Szkoła Zarządzania i Administracji w Zamościu. Od kilku lat festiwalowi patronuje także Krzysztof Zanussi.

Idea spotkań filmowych w Zamościu przeszła przez lata małą ewolucję, wychodząc od zwykłego poszukiwania zainteresowania na ambitne kino, dążąc do umożliwienia spotkań z twórcami filmów, aż po rozwijanie dialogu międzykulturowego i międzyreligijnego, dla których X muza rzeczywiście może być świetną okazją.

21 stycznia był tylko jednym z dni festiwalu i poświęcony był islamowi. Wczesnym popołudniem w Wyższej Szkole Zarządzania i Administracji odbyło się spotkanie z muftim z Lublina, a Saudyjczykiem z pochodzenia Nedalem Abu Tabaqiem, który opowiadał o roli i miejscu kobiety w islamie. Warto podkreślić, że opowiadał z werwą i dowcipnie, posługując się dobrą polszczyzną, co nie przeszkodziło mi odrobinę się z muftim nie zgodzić. Gdyż mimo, iż wskazywał on, że w wielu miejscach w świecie islamu kobietom dobrze się nie dzieje, to jednak mówił, że sam o takim przypadku nie słyszał, a na moje pytanie co należałoby zrobić, by w imię islamu zła kobietom nie wyrządzano odparł, że trzeba skupić się na sobie i pracy nad swoim stosunkiem do tych spraw. Zgadzam się z tymi słowami bez zarzutu, świadoma jestem jak wielką rolę w rozdmuchiwaniu problemów „złego traktowania kobiet w islamie” odgrywają zachodnie media. Mam jednak małą wątpliwość: czy nasz intelektualny muzułmański świat w swym bezpiecznym europejskim przyczółku nie mógłby jednak nieco aktywniej zaangażować się w rozwiązywanie problemów kobiet i dociekanie z czego wynika ich dyskryminacja w krajach muzułmańskich, przecież nie tylko z biedy i niewiedzy? Potrzebna jest otwarta i zaangażowana dyskusja wielu środowisk muzułmańskich, docieranie tam gdzie światła jest najmniej (docieranie w świecie tak stechnicyzowanym nie jest już dziś bardzo trudne i nie poddaje się całkowitej kontroli bliskowschodnich reżimów)! Wyjściem nie będzie bynajmniej zamykanie się w swoim domku i ogródku nawet, jeśli dają one bezpieczny cień, schronienie i wolność myśli.

Wielką radość sprawił mi również fakt, że to właśnie filmy kurdyjskie miały reprezentować świat islamu. Zapewne wielu wyznawców, a i samych Kurdów skrzywiłoby się na tę myśl, z wielu różnych bardzo odmiennych powodów. Ale zabieg ten stał się tu nieoczekiwaną wartością, jaka szkoda, że nie dostrzeżoną przez arabskich braci, gości wcześniejszego spotkania, którzy na filmy kurdyjskie się już nie pokwapili….

Bardzo dobry okazał się również dobór filmów dokonany przez organizatorów. Półksiężyc pokazywał bowiem, jak W Imię Boga Miłosiernego i Litościwego można cierpliwie przeciwstawiać się złu i zakłamaniu otaczającego świata wykorzystując do tego celu nie karabin a muzykę (i film). Zaś Kobiety z Góry Ararat to film pokazujący tragedię kilku dziewczyn z oddziału PKK zagubionych w górach między światem wielkiej polityki i wynaturzonych ideologii, a zastygłym i sfrustrowanym światem tradycyjnym, w którym islam i cała rzesza innych obyczajów wymierzone zostają właśnie przeciwko kobietom.

Pozostaje mieć nadzieję, że organizatorzy pozostaną wierni swej pasji wytrwale kontynuując i rozbudowując ofertę festiwalu w tak urzekającym miasteczku, jakim jest Zamość…

Wiele dodatkowych informacji i cały program festiwalu na stronie.

KONFERENCJA MIĘDZYRELIGIJNA W STOLICY REGIONU KURDYSTANU W IRAKU

W stolicy Regionu Kurdystanu Hêwler (Arbil) w Iraku w połowie lutego miała miejsce konferencja poświęcona znaczeniu kazań i nauczania religii w budowaniu dialogu międzyreligijnego i pokoju w regionie, w której udział wzięli przedstawiciele duchowieństwa różnych wyznań: muzułmanie, chrześcijanie, jezydzi, a także kakaiści i mandejczycy.

W swoim przemówieniu adresowanym do zebranych gości premier rządu KR Nêçîrvan Barzanî wskazał, że duchowni, a w szczególności nauczyciele religii mają decydujące znaczenie w kształtowaniu stabilności i pokoju w regionie poprzez rozpowszechnianie idei braterstwa, wybaczenia, porozumienia i akceptacji. Te wartości są jego zdaniem niezbędne po to by zarówno Region Kurdystanu, jak i Irak mogły uporać się z trudnymi wyzwaniami, które przed nimi stoją.

Charakteryzując sytuację w Regionie Kurdystanu premier Barzanî wskazał na tradycję przeszłości, w której można odnaleźć świadectwo współpracy i współdziałania wielokulturowej społeczności Kurdystanu nawet w najtrudniejszych dla niej momentach. Jest to jego zdaniem dowodem na możliwość dalszego pomyślnego rozwoju KR, uporania się przez jego obywateli z takimi trudnymi problemami jak chociażby korupcja, brak odpowiedzialności i analfabetyzm. Dialog i współpraca duchowieństwa, przedstawicieli różnych wspólnot religijnych jest w tym kontekście niezbędnym warunkiem dalszego zachowania jedności i porozumienia.

Zdaniem Ministra Dobroczynności i Spraw Religii KR szecha Mohamada Ahmada Sajeda Szakli „należy podjąć praktyczne działania w celu wprowadzenia w życie polityki pokojowego współistnienia i rozpropagowania ducha tolerancji między religiami.” W nawiązaniu do tych słów ministerstwo zadeklarowało swoją pomoc, jak też chęć współpracy z przedstawicielami duchowieństwa. Konferencja była także, jak się wydaje próbą wsparcia idei owego wspólnego działania, co nie jest bez znaczenia dla procesu budowy w tym regionie świadomego swej roli społeczeństwa obywatelskiego, warunku jakiejkolwiek demokracji i dialogu. Pozostaje więc tylko mieć nadzieję, że wygłoszone w stolicy Kurdystanu piękne słowa i deklaracje znajdą rzeczywiście możliwość praktycznej i trwałej realizacji.

źródło

JĘZYK WART OCALENIA. CZYLI HISTORIA PEWNEGO ARTYKUŁU

W najnowszym numerze Tygodnika Powszechnego (nr. 49) ukazał się mój artykuł poświęcony sytuacji języka kurdyjskiego w Turcji. Słowo „mój” nie do końca pasuje jednak do określenia tego artykułu, gdyż dokonano w nim pewnych zmian i opublikowano bez konsultacji ze mną. Z tekstu pod zmienionym tytułem „Wstyd nie jest rzeczą złą” dowiedziałam się na przykład, że „język kurdyjski umiera”. Wycięto z niego również dość istotny ostatni akapit mówiący o wartości interesowania się kurdyjską kulturą, gdyż może ona w istocie okazać się nam bardzo bliska. Dokonano oprócz tego dokonano różnych jeszcze zmian kosmetycznych, które redakcja uznała zapewne za poprawianie języka „młodego i niedoświadczonego publicysty”.

Ponieważ jednak nie zgadzam się z ostatecznym przesłaniem „mojego” tekstu w Tygodniku, że język kurdyjski umiera (znawcom języka polskiego w Tygodniku Powszechnym zwracam uwagę, że użyta przeze mnie w tekście fraza „zamiera” znaczy trochę co innego), a sens uczenia się tego języka staram się przekazać co tydzień grupie moich dwudziestu „szalonych” uczniów w Kurdyjskim Centrum Informacji i Dokumentacji, dlatego postanowiłam opublikować mój tekst również w Internecie. Partyzancka ucieczka w dobrze znane mi góry Arabi.pl, tolerancji.pl, emiddle-east.com, czy Kurd.pl wydaje mi się bowiem w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem.

Język wart ocalenia

Gdyby pytanie o język kurdyjski postawić w Turcji kilkanaście lat temu konsekwencje mogłyby być poważne, a oficjalna odpowiedź jedna – taki język nie istnieje. Choć dziś sytuacja wygląda już odmiennie, nie znaczy to niestety, że ponad dwudziestomilionowa społeczność kurdyjska ma dziś w Turcji szansę uzyskać wsparcie dla rozwoju swego ojczystego języka i pięknej kultury, którą on reprezentuje.

Język turecki i kurdyjski należą do dwóch zupełnie odmiennych rodzin językowych, turecki to język z rodziny ałtajskiej, a kurdyjski należy do grupy północno zachodnich języków irańskich rodzinny indoeuropejskiej. Tym samym można powiedzieć, że struktura gramatyczna obu tych języków jest diametralnie różna. Natomiast ich zbiory leksykalne często na siebie zachodzą i to wcale nie tylko z powodu wzajemnych wpływów. Trzeba pamiętać, że w czasach poprzedzających powstanie na Bliskim Wschodzie państw narodowych region ten pod względem językowym ulegał silnym wpływom arabskiego i perskiego, ponadto był z istoty swej bardzo wieloteniczny i wielojęzykowy. Tym samym wiele słów uznawanych dziś w Turcji za tureckie, czy kurdyjskie ma zupełnie inny rodowód, pochodząc z języków arabskiego, perskiego, a nawet ormiańskiego, czy aramejskiego.

Dawny mieszkaniec Bliskiego Wschodu, zwłaszcza jeśli był podróżującym kupcem znał zazwyczaj kilka języków. Ich istnienie nie było przez nikogo kwestionowane, choć bez wątpienia istniały języki powszechnie uznane za ważne (np. arabski – język Koranu) i mniej ważne (turecki, czy kurdyjski). Dopiero powstanie państw narodowych i triumf nacjonalizmów doprowadził do absolutyzacji wartości pewnych języków przy jednoczesnym kwestionowaniu istnienia innych.

Na fali tych przemian w Turcji na piedestał został wyniesiony język turecki, natomiast dominujący na wschodzie kraju język kurdyjski został uznany za nieistniejący lub w najlepszym razie za jeden z dialektów języka tureckiego. Do dziś turecka konstytucja uznaje za język ojczysty obywateli jedynie turecki. Od 1991 roku pozwolono natomiast na publikacje w „języku nietureckim”, pod którym należy się domyślać innych języków ojczystych mieszkańców Republiki Tureckiej: jak na przykład kurdyjskiego, ormiańskiego, czy arabskiego.

Język kurdyjski dzieli się na kilka dialektów, z których dwa kurmandżi i sorani mają dziś status języka literackiego. Zapisywany alfabetem arabskim sorani używany jest w Kurdystanie irackim (w dzisiejszym Iraku kurdyjski jest uznany za drugi język oficjalny) i w Kurdystanie irańskim. Dialektem kurmandżi mówi się natomiast we wszystkich częściach Kurdystanu. W Turcji i Syrii język ten zapisywany jest alfabetem łacińskim, w Iranie i Iraku arabskim, a w krajach byłego ZSRR, dokąd niegdyś wyemigrowało wielu Kurdów – używano cyrylicy.

W 2005 roku Europę obiegła informacja, że Turcja wreszcie zezwoliła na otwarcie szkół z językiem kurdyjskim. W rzeczywistości jednak pozwolono jedynie na działanie kursów tego języka, które istotnie rozpoczęto w kilku miastach. Dziś jednak większość kursów już nie istnieje. Wyjaśnienie przyczyn tego stanu rzeczy nie jest wcale takie proste i jednoznaczne jakby się zdawało.

Oficjalne zezwolenie nie zawsze jest w Turcji tożsame z jego praktyczną realizacją. W wielu wypadkach machina biurokratyczna wykazała się szczególną gorliwością w tworzeniu Kurdom najrozmaitszych, nieraz bardzo absurdalnych przeszkód. Ale przyczyna nieskorzystania przez Kurdów z „łaski” prawa do kursów języka ojczystego nie leży jak się zdaje jedynie po stronie tureckiej stanowiąc dziś w Kurdystanie złożony problem nie tylko polityczny, ale również społeczny i psychologiczny.

Kursy języka kurdyjskiego zostały zamknięte – o ironio – z braku chętnych.

W kurdyjskim miasteczku Batman na otwarcie kursu przyszło wprawdzie 20 tysięcy ludzi, ale po dwóch latach dyplomy ukończenia nauki wydano tylko 250 osobom. Zdaniem nauczyciela języka kurdyjskiego Aydına Üneşi podstawowym problemem jest fakt, że Kurdowie nie mówią w swoim ojczystym języku, jakby się go wstydzili, lub jakby o jego istnieniu stopniowo zapominali. Dlaczego tak się dzieje?

Przede wszystkim warto przypomnieć, że przez lata państwo tureckie prowadziło agresywną politykę wynaradawiania, zakazując użycia języka „innego niż turecki” nawet w rozmowach prywatnych. Nie pozostało to bez wpływu na życie ludzi, ale paradoksalnie być może okazana przez państwo opresja była również źródłem buntu i chęci zachowania własnej tożsamości.
W warunkach zaistniałej od kilku lat odwilży język kurdyjski powrócił wprawdzie do przestrzeni ulicy, słychać go nie tylko w miastach Kurdystanu, ale i na zachodzie, ale motywacja jego użycia jakby trochę wygasła.

Lata edukacji w języku tureckim, której podlega już w tej chwili trzecie pokolenie, a także wpływ wszędobylskiej telewizji doprowadziły do tego, że język ten na dobre wprowadził się do domów, stopniowo, mimowolnie i niepostrzeżenie wypierając język kurdyjski, którego ostoją były najczęściej nie znające języka tureckiego, bo nie wyedukowane w szkołach matki. Niestety, prowadzona w ostatnich latach walka z analfabetyzmem kobiet, niezależnie od tego czy podejmowana w dobrej wierze, czy w imię utajonej asymilacji, skutkuje postępującą turkizacją kurdyjskiej społeczności. Wiele rodziców świadomie rozmawia z dziećmi w języku tureckim tłumacząc, że czyni to aby było im łatwiej w szkole. Trudno więc wymagać aby dzieci, które język kurdyjski słyszą jedynie od matki lub ojca, a poza tym wydane są na budzące pokusę tureckojęzyczne bodźce świata zewnętrznego, czuły potrzebę mówienia we własnym języku. Zdaniem Aydına Üneşi, nie używany by wyrazić własne uczucia, fascynacje i duchowe potrzeby język kurdyjski zamiera, stając się narzędziem zupełnie mechanicznym
i obcym.

Dzieci, które obstępują mnie łapczywie na jednej z uliczek ze zdziwieniem i radością przyjmują fakt, że mówię w ich języku. Ale kiedy pokonawszy pierwszą nieśmiałość pragną podzielić się ze mną tym co najbardziej je intryguje i zachwyca śpiewają mi najnowszy hit tureckiej listy przebojów, który podbija ich serca swą dynamicznością, barwnością i przede wszystkim powszechną dostępnością.

– Na kursie kurdyjskiego nikt nie nauczy się swojego ojczystego języka – mówi ze smutkiem Aydın – ludzie dowiedzą się wprawdzie, że język ten, podobnie jak turecki, posiada jakąś swoją gramatykę i reguły, ale czy kurs zdoła przekazać im informację o jego pięknie i wartości. Kurdyjski nigdy nie był jedynie narzędziem porozumiewania się pasterzy i bazaru, ale także siłą poetów i pisarzy. Potrzebna jest wiedza o własnej kulturze, która stworzyła wybitne, choć zapomniane lub nieznane już dziś dzieła. Jedyną szansą dla kurdyjskiego jest uczynienie go narzędziem edukacji od szkoły podstawowej aż po wyższą, tylko wtedy będzie on mógł stać się językiem pełnowartościowej komunikacji i kontaktu. Nie odrzucamy kursów, ale ich istnienie jest po prostu niewystarczające.

Aydın jest drobnym, nieśmiałym i jąkającym się człowiekiem, ale jego pełna pasji opowieść o budzeniu zainteresowania nauką języka kurdyjskiego nawet wśród tureckich policjantów jest dowodem odwagi i poświęcenia. Poświęcenie to polega na trwałym codziennym wysiłku i wyszukiwaniu sensu w rzeczywistości bez sensu i często bez nadziei. Ale Aydın i wiele podobnych do niego „szaleńców” nie traci wiary w sens swojej pracy, którą kontynuuje na własną rękę.

– Kiedyś, gdy język kurdyjski był zakazany – opowiada mi na zakończenie naszej rozmowy – zdarzało się, że Kurdowie przyjeżdżali do Ankary i niepoprawnym tureckim z zapamiętaniem powtarzali, że nie są Kurdami i że nie mówią po kurdyjsku. Wstydzili się własnego języka. Dziś zaś wstydzą się, że go nie znają. Ten wstyd jest lepszy od tamtego. A wstyd nie jest przecież rzeczą złą. Nasza sytuacja nie jest łatwa, ale pozostaje odrobinę nadziei.

Nadzieję spotykam też w Doğubayazıt pod Araratem. Wśród grona tureckich nauczycieli, przysłanych na wschód z zachodniej części kraju by uczyć kurdyjskie dzieci odkrywam Havę. Nie znający kurdyjskiego nauczyciel z zachodu Turcji to jeden z lepszych sposobów na przyspieszoną asymilację dzieci. Ale Hava jest inna, nie ma przeświadczenia o absolutnej słuszności swego zadania.

– Przyjechałam by uczyć dzieci tureckiego – mówi nieśmiało – a one w zamian będą uczyły mnie kurdyjskiego – dodaje z uśmiechem – moi rodzice też są Kurdami, których przodkowie dawno temu wyemigrowali na zachód Turcji.

Nadzieję stanowi też dla Kurdów istnienie autonomicznego Regionu Kurdystanu w Iraku, w którym kurdyjski jest od wielu lat językiem sfery publicznej i edukacji. Dziś wielu Kurdów z Kurdystanu tureckiego zamiast do Stambułu emigruje na południe, by zdobyć tam wykształcenie i pracę.

W Doğubayazıt odwiedzam mauzoleum kurdyjskiego poety Ehmede Chaniego (1651-1708). Na wielkiej tablicy napisano tam w języku tureckim pochwalny tekst na temat wybitnego myśliciela, duchownego i poety, ale w żadnym miejscu nie podano, w jakim języku napisał on swoje dzieła. Przecież wcale nie po turecku, jak mógłby wywnioskować ktoś niewtajemniczony.

Treść tego tekstu odzwierciedla dwoistość, by nie rzec dwulicowość Republiki Tureckiej. Nikt przecież nie zaprzeczy, że mauzoleum Ehmede Chaniego w Turcji istnieje, podobnie jak nikt nie może zaprzeczyć, że tureckie władze zezwoliły na kursy „języka nietureckiego”, ale to przecież sami Kurdowie przestali na nie uczęszczać. Najwidoczniej po prostu nie interesuje ich coś takiego jak język i kultura, ale czegóż można oczekiwać od tych zacofanych górali i terrorystów…

Ehmede Chani, we wstępie do swego wielkiego dzieła Mam i Zin, wyjaśniając genezę utworu, pisał:

Uczyniłem to wszystko ażeby Kurdowie nie byli pokrzywdzeni w miłości

Nie byli pozbawieni rzeczywistości i marzenia.

Pozostawiając daleki Kurdystan Kurdom, Turkom i innym jego mieszkańcom, może warto, niejako na przekór, otworzyć podwoje europejskich salonów dla kurdyjskiego słowa, cierpliwego, pełnego smutku i radości, poruszającego i przecież w istocie tak bardzo nam bliskiego.

PETYCJA KURDÓW Z TURCJI

Do Unii Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, europejskiej opinii publicznej i Parlamentu Tureckiego (1)

Jestem Kurdem, proszę o należne mi prawa (24 marzec 2005 Dijarbakyr)

My niżej podpisani, zwracamy się do Parlamentu Europejskiego, Rady Europy, rządów i parlamentów państw członkowskich, jak również Parlamentu Tureckiego. Chcemy zwrócić uwagę Europy i światowej opinii publicznej na los ponad 20 milionów Kurdów pozbawionych godności, praw i możliwości sprawiedliwego procesu.

Jest naturalnym, ludzkim i legalnym prawem, pragnienie Kurdów do życia w Turcji z dala od ucisku i strachu, w poczuciu wolności i bezpieczeństwa jako naród szanowany i traktowany na równi z tureckim. Dlatego żądamy by:

Polityczny i administracyjny porządek Turcji został przekształcony w system większościowy i federacyjny w oparciu o równe prawa dwóch narodów, oraz wzajemny szacunek i zaufanie. Jest to również wymóg prawa międzynarodowego.

W związku z powyższym:

Należy stworzyć wolną od rozwiązań siłowych atmosferę sprzyjającą całkowitej i nieograniczonej możliwości wyrażania myśli i poglądów oraz tworzenia organizacji. Sytuacja taka powinna znaleźć swoje odzwierciedlenie w zabezpieczeniach ustawowych.

Nowa konstytucja, która powstała by w warunkach wolności i w formie dodatkowych artykułów powinna gwarantować narodowi kurdyjskiemu: istnienie, narodowe i demokratyczne prawa oraz pomyślny rozwój na ziemiach ojczystych.

Ustawowo powinny zostać zagwarantowane prawa Kurdów do zrzeszania się i tworzenia partii politycznych, stowarzyszeń, fundacji, związków zawodowych, klubów i organizacji zawodowych w ramach kurdyjskiej przynależności narodowej i o nazwach w języku kurdyjskim. Należy znieść prawne i praktyczne przeszkody uniemożliwiające czynne użycie języka kurdyjskiego.

Język kurdyjski na równi z językiem tureckim powinien uzyskać status języka oficjalnego, a kurdyjskie radio i telewizja możliwość niczym nieograniczonego dostępu do przestrzeni medialnej. Na terenach zamieszkałych przez większość kurdyjską należy stworzyć system edukacji – od poziomu podstawowego po wyższy – z wykładowym językiem kurdyjskim, zaś na pozostałym obszarze Kurdowie powinni mieć możliwość wyboru języka, w jakim prowadzone będą zajęcia.

Konieczne jest przywrócenie kurdyjskich nazw geograficznych (gór, rzek, dolin, jezior, itp.) i nazw miejscowości.

Niezbędne jest wprowadzenie powszechnej amnestii politycznej po to, by zaufanie, pokój i sprawiedliwość mogły na powrót stać się powszechną wartością.

Należy niezwłocznie umożliwić powrót do domów milionom naszych rodaków, którzy zostali pod przymusem wysiedleni, a spalonym, zburzonym i wyludnionym w niedawnej przeszłości miejscowościom zagwarantować odbudowę i ponowne ożywienie gospodarcze. Przygotowany na tę okoliczność plan działania, aby mógł przynieść stabilizację, powinien przewidywać zadośćuczynienie za poniesione straty, normalizację warunków życia z zapewnieniem podstawowych usług, w tym edukacji i opieki medycznej.

Nie należy zapominać, że jednym z wielu warunków w negocjacjach dotyczących przystąpienia Turcji do UE jest również zapewnienie Kurdom praw narodowych i demokratycznych. W związku z tym na Unii Europejskiej ciąży polityczna, prawna i etyczna odpowiedzialność. Rozwiązanie problemu kurdyjskiego w oparciu o jednakowe, równoprawne i sprawiedliwe potraktowanie nie może wciąż podlegać odroczeniu.

(1) Petycja powstała z inicjatywy kurdyjskiej inteligencji, której wielu przedstawicieli się pod nią podpisało. Kampanie podpisów rozpoczęto zarówno w Diyarbakir jak i przez Internecie. Turecki tekst petycji jest dostępny na stronie http://www.petitionoline.com/kurd/petition.html, opublikowało ją także wychodzące w Turcji kurdyjskie czasopismo Serbesti, nr. 20, Marzec-Kwiecień, 2005, tłum. z tureckiego. J. Bocheńska

Teksty zredagowane dla potrzeb panelu „Kurdowie miedzy Ankarą, PKK i Unią Europejską, organizowanego przez Fundację Znak i Wojewodzką Bibliotekę Publiczną, który odbył się 14.03 2008 w siedzibie WBP, materiały dostępne również na stronie www.tolerancja.pl

KOMPROMIS TURCJA-PKK?

Do bezprecedensowego wydarzenia doszło w ostatnich dniach w Turcji w ramach prób rozwiązania konfliktu turecko – kurdyjskiego. Partyzanci z ugrupowania PKK, z obozu na górze Qandîl i z obozu Mahmur w liczbie 34 osób zeszli z gór i przekraczając granicę iracko-turecką nieopodal miejscowości Şırnak oddali się w ręce tureckiego wymiaru sprawiedliwości, by w ciągu kilkunastu godzin zostać wypuszczonymi na wolność. Turecki rząd szacuje, że w najbliższym czasie z gór zejdzie dalszych 150 osób.

Tureckie władze, jak również siedzący w więzieniu przywódca kurdyjskich partyzantów Abdullah Öcalan w początkach października wystosowali do PKK apel o powrót „na łono ojczyzny”. Turcja za podstawę swego działania przyjęła artykuł 221 Tureckiego Kodeksu Karnego, tzw. artykuł „skruchy za popełnione czyny” . Tymczasem grupa 34 kurdyjskich partyzantów nie chciała się zgodzić na taką interpretację swego powrotu, co wywołało początkowo niemały kryzys. Sędzia ugodowo oświadczył jednak, że zwróci się do parlamentu o zmianę zapisu! Ponadto partyzantom nie nakazano podpisania żadnego wyrażającego skruchę oświadczenia.

Kontrowersje pojawiły się jednak jeszcze w momencie wyrażania motywacji „powrotu na łono ojczyzny”. 26 osób z obozu Mahmur (miejsce to ma w mniejszym stopniu niż góra Qandîl charakter militarny, jest raczej rodzajem obozu dla ludzi wywodzących się z PKK, w którym działają nawet szkoły) na pytania tureckiego wymiaru sprawiedliwości oświadczyło, że „ kiedy zostali zmuszeni do opuszczenia przygranicznych wiosek udali się do północnego Iraku, nie mają związków z organizacją PKK”. Natomiast grupa 8 osób z góry Qandîl zadeklarowała, że „przybyli by dzięki demokratycznemu otwarciu się Turcji wspomóc proces pokojowy”, podkreślili jednak, że przybyli na wezwanie Abdullaha Öcalana. Fakt, że 5 osób z tej grupy oświadczyło, że przybyło na wezwanie lidera, wywołał napięcie, gdyż sformułowanie takie, nie będące zrzeczeniem się lojalności wobec organizacji uznanej przez Turcję za nielegalną i terrorystyczną, godziło zdaniem sędziów w konstytucyjne zapisy. W końcu jednak, między innymi dzięki interwencji Ahmeta Türka lidera prokurdyjskiej partii DTP, uzgodniono, że w oświadczeniu partyzantów pojawi się imię „Abdullaha Öcalana”, ale już nie słowo „lider”. Trudno jednak uznać słowa partyzantów za „wyznanie skruchy”, czy „zrzeczenie się lojalności” wobec PKK.

Wydaje się natomiast, że strona turecka poszła na dość daleko idące ustępstwa. Partyzanci mimo, że bez broni byli odziani w stroje wojskowe, a po ich wypuszczeniu na wolność udali się na wiec, gdzie tysiące ludzi wiwatowało na ich cześć, zasypując kwiatami i wznosząc okrzyki „Niech żyją guerilla!”, „PKK to naród i naród jest tutaj!”, co wkrótce przekazały w świat środki masowego przekazu. Autobus partii DTP wiozący niedawnych guerila pokonał wśród wiwatującego tłumu drogę z Şırnak, przez Cizirę, Nusaybin, Kızıltepe, Çınar aż do Diyarbakir – największego miasta rejonu (wg Kurdów stolicy Kurdystanu).

Premier Recep Tayıp Erdoğan obok powtórnego wezwania do powrotu innych ludzi pozostających jeszcze w górach, poza granicą ojczyzny, ostrzegł, aby nie wykorzystywać tego wydarzenia politycznie, nie doprowadzić do żadnych prowokacji, gdyż moment ten jest początkiem procesu pokojowego, który ma doprowadzić do „pojednania narodu”. Wydaje się zatem, że zmierza on do oficjalnego przedefiniowania terminu „naród”, tak aby znaczył on nie tyle „naród turecki”, lecz „naród Turcji”. Nie jest to wizja, która mogłaby Kurdów w dalszej perspektywie usatysfakcjonować, niemniej jest niezwykle ważnym krokiem naprzód, krytykowanym zresztą zażarcie przez opozycję (partie CHP i MHP).

Na uwagę zasługuje jednak sposób dokonania owego „zejścia z gór”. Nie jest on zjawiskiem całkiem nowym, gdyż o taki powrót apelował już Öcalan w 1999 roku ze swego więzienia. Wtedy jednak partyzantów zmuszono do podpisania „wyrazów skruchy”. Tym razem pozwolono, by niedawni reprezentanci nielegalnej organizacji zostali potraktowani przez społeczność kurdyjską jak bohaterowie. Było to posunięcie odważne, ale i ryzykowne, gdyż druga część kraju, wciąż uważa ich za terrorystów. Obrazy pokazujące wiwatujący kurdyjski tłum otaczający zwartym kołem jadący autobus i stojących na jego dachu „guerilla” muszą być dla wielu tureckich obywateli szokiem, który niekoniecznie musi zostać złagodzony perspektywą „pojednania narodu”. Kadry te ni mniej ni więcej ujawniły istnienie w Turcji „dwóch narodów”, a ich pojednanie warunkowane jest dalszym pozytywnym „dogadaniem się” w odniesieniu do wielu spornych kwestii.

Prawdopodobnie za działaniami tureckiego rządu stoi również mocne poparcie Stanów Zjednoczonych, które wyraziły swoją solidarność dla pokojowego rozwiązania kwestii kurdyjskiej przy zachowaniu niepodzielności Turcji. Posunięcie rządu było bez wątpienia ryzykowne i nie w każdych okolicznościach można się było na nie zdecydować lekceważąc protesty opozycji i obecność armii. Obok podpisanego niedawno w Zurychu porozumienia turecko-ormiańskiego, wydarzenie to można nazwać kolejnym przełomem w tureckiej polityce. Każdy przełom wymaga jednak dalszego zaangażowania i poświęceń, co podkreślał między innymi w przemowie do „narodu kurdyjskiego” lider partii DTP Ahmed Türk. Miejmy nadzieję, że kolejne miesiące i lata pokażą, że zejście z gór 34 kurdyjskich guerilla nie było pojedynczym zdarzeniem, ale konsekwentnym krokiem do zbudowania trwałego porozumienia.

Źródła: 1 2 3

CO O SOBIE NAWZAJEM SĄDZĄ TURCY I KURDOWIE?

Jedna z sondażowych agencji w Turcji, firma Pollmark przeprowadziła niedawno ciekawą i dość wyczerpującą ankietę zatytułowaną Rozumienie problemu kurdyjskiego, na temat relacji łączących Kurdów i Turków. Pod uwagę wzięto związki rodzinne, przyjacielskie i relacje w pracy, badając jednocześnie opinię jednych o drugich.

Badanie przeprowadzono w pierwszej połowie sierpnia 2009, obejmując nim 601 dzielnic i wsi i blisko 10,577 ludzi. Zgodnie z wynikiem badania co trzeci Turek i co trzeci Kurd ma wśród swoich krewnych Kurda lub odpowiednio- Turka. Co ciekawe blisko 70% kurdyjskich respondentów odrzuciło stwierdzenie, że Kurdowie domagają się odrębnego państwa, opinie taką wyznaje natomiast 71,3 % respondentów tureckich. Dodajmy tytułem komentarza, że choć wielu Kurdów może nie chcieć otwarcie zadeklarować woli utworzenia odrębnego państwa (zwłaszcza w Turcji, gdzie do tej pory podobne deklaracje spotykały się z poważnymi konsekwencjami), to jednak nie brak im zwykłego pragmatyzmu, który nakazuje domagać się rzeczy osiągalnych. Natomiast ilość respondentów tureckich, którzy uważają, że Kurdowie domagają się własnego państwa wskazuje raczej na wpływ wieloletniej państwowej propagandy, która tym właśnie obywateli straszyła uzasadniając konieczność prowadzenia militarnych działań na wschodzie kraju.

Wyniki ankiety

kurd_ankieta
Żadna z grup ankietowanych samodzielnie nie uznała za najważniejszy problem Turcji problemu kurdyjskiego, na miejscu pierwszym znalazło się bezrobocie. W opinii Kurdów problem kurdyjski znalazł się natomiast już na drugim (36,7%), zaś w opinii tureckiej na trzecim miejscu (12,3%) pod względem ważności. W pytaniu odwróconym tzn. czy problem kurdyjski jest najważniejszym problemem Turcji odpowiedzi pozytywnej udzieliło już jednak 51,2% Turków i 75,8% Kurdów. Na pytanie dotyczące poczucia przynależności i wspólnego obywatelstwa w państwie o nazwie Republika Turecka, za bardzo ważną uznała obywatelstwo tureckie większość Turków 90,9% i tylko 62,8% Kurdów.

Jako główną przyczynę problemu kurdyjskiego w Turcji, Turcy wskazali powody socjo-ekonomiczne, natomiast Kurdowie różnice zdań między jej mieszkańcami. 19,6 % ankietowanych Turków nie uważa kwestii kurdyjskiej za istotną, a 14,5% wskazuje jako przyczynę konfliktu terroryzm PKK. W ocenie Kurdów przyczyną problemu jest polityka państwa 18,2%, zaś 3,3% ankietowanych uważa że winne jest PKK. 7,4% Turków i 10,9% Kurdów wskazuje również jako przyczynę nacjonalizm kurdyjski. Warto na marginesie dodać, że w opinii wielu Kurdów, kurdyjskich działaczy i intelektualistów nacjonalizm kurdyjski nie jest czymś złym, sprzyja bowiem obronie zagrożonych narodowych interesów, utożsamiany bywa z kurdyjskimi partiami w Iraku, nie zawsze zaś z PKK, która jak wiadomo wyznawała ideologię marksistowską.

Zarówno Turcy(70%), jak i Kurdowie(75%) uznali, że metody walki z terrorem prowadzone przez Republikę Turecką w ciągu ostatnich 25 lat były nieskuteczne. Za skuteczne uznało je 21,9% respondentów tureckich i 14,8 % kurdyjskich. Na pytanie czy armia może rozwiązać problem kurdyjski metodami wojskowymi „tak” odpowiedziało 40,1 % Turków i 16,1% Kurdów, natomiast „nie” 51,7% Turków i 75,3% Kurdów. Zdaniem 50,7% Kurdów i 39,4% Turków kwestia kurdyjska powinna zostać rozwiązana w tureckim parlamencie (miejsce to zostało w ten sposób przez obie grupy uznane za najlepsze dla rozwiązania tego problemu).

Na pytania dotyczące cofnięcia zakazów i uznania istnienia narodu kurdyjskiego przez konstytucję Republiki Tureckiej pojawiły się natomiast dość znaczne różnice zdań. Za cofnięciem zakazów użycia języka kurdyjskiego (w dzisiejszej Turcji chodzi przede wszystkim o uczynienie go językiem edukacji) było 78,2% Kurdów i tylko 37,2% Turków (przy sprzeciwie 52,1%). Natomiast uznanie istnienia Kurdów przez konstytucję odrzuciła znaczna większość respondentów tureckich 73,9%, za było jedynie 15,5%. Wśród respondentów kurdyjskich „tak” odpowiedziało 67,3%, zaś „nie” 22,1% ankietowanych.

Ankieta daje bez wątpienia dość ciekawe wyniki, jej wiarygodność podlega jednak kilku znakom zapytania. Przede wszystkim nie sprecyzowano tu wyraźnie, jakie kryterium wyboru przyjęto dla określenia respondentów jako „Turków” i „Kurdów”. Czy była to tylko deklaracja uczestników ankiety, czy też jakieś dane statystyczne? Badanie ma jednak tą niezaprzeczalną wartość, że należy do jednego z pierwszych. Do tej pory tego typu pytania w kwestionariuszu mogłyby stać się podstawą do wytoczenia procesu o chęć zagrożenia „niepodzielności Republiki Tureckiej”. Być może są one furtką dla prowadzenia poważniejszych socjologicznych badań dotyczących tożsamości mieszkańców Turcji i Kurdystanu.

Wyniki ankiety opublikowane zostały na Portalu NETKURD:

WYBORY W REGIONIE KURDYSTANU W IRAKU

W Regionie Kurdystanu w Iraku odbyły się wybory parlamentarne w tym pierwsze bezpośrednie wybory na prezydenta KR w historii. Dużym osiągnięciem była niewątpliwie wysoka frekwencja, a także pokojowa atmosfera, w jakiej wybory udało się przeprowadzić.

W sobotę 25 lipca w Regionie Kurdystanu w Iraku odbyły się wybory parlamentarne (do parlamentu Regionu Kurdystanu –111 miejsc), oraz pierwsze w historii bezpośrednie wybory na prezydenta Regionu. Jak można się było spodziewać sukces odniósł w nich urzędujący prezydent Messud Barzani.

Rezultaty wyborów, choć jeszcze nie oficjalne wskazują na sukces sojuszu dwóch głównych partii KDP (Demokratyczna Partia Kurdystanu Messuda Barzaniego) i PUK (Unia Patriotyczna Kurdystanu Dżelala Talabaniego, obecnego prezydenta Iraku), które uzyskały 61% głosów i odpowiednio około 61 miejsc w parlamencie. Warto przypomnieć, że mimo iż w przeszłości obie partie dzieliła walka o władzę, to po upadku reżimu Saddama Husajna oba ugrupowania zdołały zjednoczyć siły na rzecz odbudowy KR, co patrząc z perspektywy kilku lat wspólnych rządów całkiem nieźle się im udało.

Na sojusz obu partii można jednak popatrzyć również z perspektywy woli utrzymania monopolu władzy i wpływów, gdyż opozycja była jak dotychczas słabo zauważalna.

Po sobotnich wyborach ta sytuacja może się odrobinę zmienić, gdyż 25 % głosów otrzymała nowopowstała Partia Zmian, odbierając część elektoratu zwłaszcza partii PUK.

Partia islamska z wynikiem 12% otrzyma prawdopodobnie 9 miejsc w parlamencie. Stała liczba miejsc przewidziana jest także dla Asyryjczyków trzech różnych obrządków chrześcijańskich (5), Turkmenów (5) oraz dla Ormian (1).

Wyborom w Kurdystanie irackim przypatrywała się misja ONZ chwaląc wysoką frekwencję (w mieście Duhok sięgnęła ona nawet 85%), pokojowe i sprawne przeprowadzenie głosowania (wymagało to jednak wielu ograniczeń życia publicznego). Wskazano również na konieczność cierpliwego rozpatrzenia wszystkich spływających skarg. Do drobnych incydentów doszło jednak 26 i 27 lipca w Hawlerze (Erbilu) po wstępnym ogłoszeniu wyników wyborów przed siedzibą partii islamskich.

Finalne liczenie głosów odbywa się w Bagdadzie, ostateczne wyniki wyborów powinny być znane w ciągu kilku najbliższych dni. Wyborom w Regionie Kurdystanu przyglądało się wielu irackich i zagranicznych obserwatorów, akredytacje wydano blisko 30 zagranicznym mediom.

Do najtrudniejszych kwestii stojących przed kolejną kadencją parlamentu i prezydentem będą należały bez wątpienia sprawa Kirkuku, a także wsparcie rozwoju instytucji obywatelskich, gdyż bez nich młoda kurdyjska demokracja może jeszcze szybciej podryfować w stronę systemu władzy sprawowanego przez miejscowych oligarchów (największe rody). Już dziś daje się wyraźnie zauważyć pogłębiający się podział zwłaszcza między miastem i prowincją, a mający miejsce w Kurdystanie irackim boom gospodarczy nie jest wcale tożsamy z wyrównywaniem różnic społecznych i szans rozwoju.

KURDYJSKA SZKATUŁKA W SZWECJI

Kilka dni kwietnia udało mi się spędzić wśród Kurdów mieszkających na emigracji w Szwecji. Przyjechałam na zaproszenie organizacji Inicjatywa Kurdów w Europie (oddział szwedzki). Dzięki zaproszeniu i świetnie zorganizowanemu pobytowi miałam okazję spotkać się z kurdyjskimi pisarzami i intelektualistami, próbującymi kreować na obczyźnie życie literackie i kulturalne, miedzy innymi pisarzami Firatem Cewerîm, Hesenê Metê i Suleymanem Demirem oraz poetą Rojenem Barnasem. Wszyscy pochodzą z Kurdystanu tureckiego i dziś większość ich utworów wychodzi również w Turcji zarówno w oryginale, jak i w znacznie większym nakładzie w przekładach na język turecki.

Szwecja była jednym z tych krajów, które zadbały o możliwość integracji, a nie asymilacji przybyszy umożliwiając im rozwój własnej kultury i języka. Dla Kurdów możliwość taka była bez wątpienia czymś wyjątkowym, bo w przeciwieństwie do emigrujących Turków, ich ojczyzna nie mogła im w tym czasie zapewnić edukacji w języku ojczystym. W Szwecji powstały pierwsze podręczniki do języka kurdyjskiego, tłumaczenia ze szwedzkiego na kurdyjski obcojęzycznej literatury (co przyczyniło się w niemałym stopniu do rozwoju literatury własnej). Dziś powstaje tu również całkiem sporo przekładów literatury dziecięcej, funkcjonują kurdyjskie kółka teatralne dla dzieci, kurdyjskie zespoły muzyczne. Założona przez zmarłego w 2007 roku Nedima Dağdevirena przy współpracy kilku zagranicznych ośrodków Biblioteka Kurdyjska zdołała przez kilka lat zgromadzić spore zasoby literatury w języku kurdyjskim i tej poświęconej Kurdom powstałej w różnych językach. Dzięki aktywności i wyobraźni Nedima udało się też stworzyć ważny ośrodek życia kulturalnego organizujący wystawy, wieczory poetyckie oraz różnego rodzaju spotkania.

Ale styczność z kurdyjską emigracją to również doświadczenie zupełnie innego rodzaju, a mianowicie szczególnej szkatułkowości świata. Przestrzeń, w której funkcjonowałam przez kilka dni nie była Szwecją, a raczej czymś, co można by z przymrużeniem oka nazwać „szwedzką częścią Kurdystanu”. Kurdyjska muzyka, kurdyjski język, w każdym domu kurdyjska telewizja i kurdyjskie jedzenie. Zwłaszcza ten ostatni element budził moje szczególne uznanie, gdyż mimo świadomości istnienia sklepów z rodzimymi produktami nie podejrzewałam, że nawet „zjadalną rzeczywistość” można na obczyźnie odtworzyć z taką pieczołowitością i dbałością o szczegół. Szwecja, która przesuwała się za oknem samochodu w ledwie budzącej się do życia wiosennej aurze, wraz ze swymi bujnymi lasami i jeziorami była jak gdyby dodatkiem do całej dekoracji, zewnętrznym opakowaniem mieszczącym w sobie całkiem inny świat. Co więcej nie jest to świat, który byłby dla Szwedów szczególnie wart poznania i zainteresowania, mimo możliwości kontaktu kulturowego nie ma wśród nich zbyt wielu władających językiem kurdyjskim.

Dla jednych być może istnienie na obczyźnie odtworzonego jak w muzeum Kurdystanu wyda się czymś niezwykle sztucznym i nienaturalnym. Mnie jednak wydaje się, że Europa stała się właśnie systemem wielokulturowych szkatułek, w którym mieszczą się kolejne „inne przestrzenie”. Świat wyrosłych na obczyźnie dzieci emigrantów jest bowiem jeszcze innym fragmentem rzeczywistości, nie jest już Kurdystanem, ale też jeszcze nie Szwecją, a być może kolejną szkatułką odmienności otwierającą się w ramach przestrzeni większych od siebie. Pytanie o przyszłość takiego tworu jest jak najbardziej uzasadnione. Szkatułka niczym puszka Pandory może być bez wątpienia przyczyną konfliktów i szczególnego rodzaju schizofrenii istnienia całych narodów, albo wręcz przeciwnie źródłem bogactwa i wartości. Oba warianty są jednakowo prawdopodobne, lecz koniecznym warunkiem drugiego jest wysiłek na rzecz budowania porozumienia i wiara w jego możliwość, a innymi słowy ciągła wspólna aktywność i otwarcie.

MIĘDZY CIEMNOŚCIĄ I ŚWIATŁEM. O KURDYJSKIEJ TOŻSAMOŚCI I LITERATURZE

ImageSzanowni Państwo, z wielką przyjemnością pozwalam sobie zaprezentować książkę Pani Joanny Bocheńskiej pt. ” Między ciemnością i światłem. O kurdyjskiej tożsamości i literaturze”, jest to praca unikalna i jedyna w swoim rodzaju dająca czytelnikowi możliwość dogłębnego zrozumienia mechaniki mechanizmów kulturowych szerokich Środowisk Kurdyjskich. Pozwalam sobie wyrazić również przekonanie, że pozycja ta powinna wejść na stałe do zakresu literatury podstawowej z jaką winni się zaznajomić studenci kierunków orientalnych.

O książce: Nieopodal irańskiej granicy w Kurdystanie tureckim wznosi się piękny pałac zbudowany w XVII wieku przez kurdyjskiego księcia Ishaka. Kiedy mijając go, wejdzie się krętą ścieżką nieco wyżej i spojrzy w dół z wysokości znajdującego się tu grobu wielkiego kurdyjskiego poety Ehmede Chaniego, można ulec wrażeniu, że piękno i potęga budowli wynikają przede wszystkim z wielości zastosowanych tu architektonicznych stylów.

Pałac „mówi w języku” ormiańskim, turecko-seldżuckim, perskim i kurdyjskim, z odwagą zdobywa surową urodę górskiej doliny. I właśnie ta umiejętnie przez architekta dostrzeżona wielość staje się jego nieśmiertelnością. Owo „umiejętne dostrzeżenie” polega, jak się zdaje, na ciągłym poszukiwaniu porządkującej i scalającej jedności, potrafi jednak wymknąć się dogŹmatyce i oprzeć swoje funkcjonowanie na otwartości wobec „innego”. Podobnie jest też z kurdyjską literaturą, która wprawdzie nie może poszczycić się ogromnym dorobkiem, ale ma do zaproponowania mocny przekaz ideowy i estetyczny, wynikający w dużej mierze z wielu wątków i tradycji, które się na jej rozwój złożyły, ale przede wszystkim z silnej duchowej potrzeby nakazującej walczyć o swoje istnienie, godność, niezależność i prawo głosu.Będąc pierwszym w Polsce i jednym z nielicznych na świecie szczegółowym opracowaniem dotyczącym kurdyjskiej literatury, niniejsza książka jest próbą przybliżenia zupełnie nieznanego obszaru badan nad literaturą. Przede wszystkim jednak za jego pośrednictwem stara się odsłonić i uporządkować system duchowych wartości, który legł u podstaw zjawiska kurdyjskiej tożsamości narodowej. Zabieg ten ma niebagatelne znaczenie zarówno dla przyszłości studiów nad kurdyjską kulturą, jak też dla zrozumienia różnych zachodzących na Bliskim Wschodzie procesów i przemian, których dogłębna i wielostronna analiza może stać się sposobem poszukiwania racjonalnego i efektywnego rozwiązania dręczących ten świat problemów.

Między ciemnością i światłem. O kurdyjskiej tożsamości i literaturze
Bocheńska Joanna
ciemnosc

Poniżej podajemy linki do dwóch księgarni internetowych gdzie mogą Pąństwo polecaną pozycję nabyć:

Księgarnia Akademicka

Księgarnia Merlin

 

RECENZJA KSIĄŻKI  „MIŁOŚĆ NICZYM ŚWIATŁO, MROK NICZYM ŚMIERĆ”

Mehmed Uzun Ronî Mîna Evînê, Tarî Mîna Mirinê/Miłość niczym światło, mrok niczym śmierć/Avesta, Stambuł 2002

Zmarły w październiku ubiegłego roku kurdyjski pisarz Mehmed Uzun jest jednym z najwybitniejszych kurdyjskich twórców XX wieku. Urodzony w 1953 roku w Siverek (Kurdystan turecki), z powodów politycznych wyemigrował w 1977 roku do Szwecji, gdzie powrócił do utraconego w okresie młodości ojczystego języka kurdyjskiego (dialektu kurmandżi). Opierając się w dużej mierze na języku bogatej kurdyjskiej tradycji ustnej stworzył własny, głęboko poruszający świat literacki, którego dominującą ideę określić można być może w dużym uproszczeniu, jako poszukiwanie nadziei i światła w mroku beznadziejności, lęku i okrucieństwa. Najważniejsze jego powieści to: Rojek ji rojên Evdalê Zeynikê (Jeden dzień z życia Evdale Zeynike), Sîya Evînê (Cień miłości), Hawara Dicleyê (Wołanie rzeki Tygrys), czy przedmiot niniejszej recenzji Ronî Mîna Evînê, Tarî Mîna Mirinê (Miłość niczym światło, mrok niczym śmierć), za którą w Turcji wytoczono autorowi proces.

Mehmed Uzun zmarł w Diyarbakır, mieście swojej młodości, do którego powrócił na krótko przed śmiercią.

Powieść Mehmeda Uzuna Miłość niczym światło, mrok niczym śmierć jest tyleż książką niezwykłą, co prostą.

Niezwyczajne mogą wydawać się koleje losu bohaterów – dziwna historia miłości pary, która spotyka się właściwie pod sam koniec fabuły utworu. Prosty, ale i doskonały zarazem jest sposób opowiadania, oparty przede wszystkim na przemyślanym łączeniu skrajności i grze emocjami.

Pierwszy rozdział odsyła nas na sam koniec książki. Spotykamy w nim głównych bohaterów dojrzałego mężczyznę o imieniu Baz (po kurdyjsku Sokół) i młodziutką kobietę – Kevok (po kurdyjsku Gołąb). Oboje wiezieni są w zaplombowanym samochodzie, i z nieskładnej relacji Baza dowiadujemy się, że skazani są na śmierć i transportowani najprawdopodobniej na egzekucję. Nie wiadomo – czym zawinili i kim dokładnie są ludzie, którzy ich eskortują. Z relacji Baza wynika jeszcze, że siedząca naprzeciw kobieta jest jego wielką miłością, a w kraju, w którym rzecz się dzieje, władzę sprawuje generał Serdar1, za którego niegdyś Baz mógłby oddać życie. Rzeczywiście po dowiezieniu na jakieś odludzie Kevok zostaje rozstrzelana, a Baz zabrany w niewiadomym kierunku.

Następne rozdziały są już retrospekcją, powracają do samego początku – do dziwnie splecionych ze sobą losów obu postaci. Rzecz dzieje się w państwie o nazwie Wielki Kraj, w którego skład wchodzi jeszcze wiele różnych krain między innymi ta, z której pochodzą zarówno Baz, jak i Kevok, nosząca w książce miano Kraju Gór. Oczywiście można się od razu dopatrzyć aluzji do Turcji i Kurdystanu, niemniej ani tu, ani w żadnym innym miejscu utworu nie są to treści dominujące. Tworzą tylko znaczące tło, a sam dramatyzm fabuły wynika z akcji skupionej na bohaterach i ich losach. Dzięki czemu, z jednej strony doskonale wiadomo, do czego aluzje się odnoszą, z drugiej zaś, kontekst ten wcale nie jest konieczny dla rozumienia całości, a utwór nabiera nieco jakby odrealnionego i baśniowego wymiaru.

Nękani przez urzędników i wojsko Wielkiego Kraju ludzie z kilkunastu wiosek Kraju Gór szukają schronienia wysoko, w niedostępnych wąwozach i jaskiniach. Uciekają tam z całym dobytkiem, rozpoczynając niejako nowe życie w zupełnym odizolowaniu od reszty świata. W takim właśnie miejscu przychodzi na świat Baz. Niestety pewnego wiosennego dnia kryjówka zostaje wykryta przez helikoptery, a wkrótce potem, o świcie, pod jaskinię dociera wojsko i likwiduje wszystkich, którzy się tam schronili. Z pośród dymu i trupów, trzymając się ogona szczeniaka, wyłania się tylko mały, może dwuletni, chłopiec. To Baz. Zabrany przez jednego z żołnierzy trafia do domu dziecka. Mijają lata. Baz rośnie, o swoim pochodzeniu wie tyle ile opowiedział mu, odwiedzający go czasem oficer – jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. W Wielkim Kraju najlepszym wyjściem dla sieroty takiej jak Baz jest kariera wojskowa. Baz stara się jak może, jak wszyscy wokół niego wierzy w absolutną słuszność Generała Serdara. Po skończeniu szkoły wojskowej zwierzchnicy powierzają mu pierwsze poważne zadanie. Część mieszkańców Kraju Gór za ciągłe spiskowanie i nieposłuszeństwo musi zostać wywieziona w inne miejsce, kilka tysięcy kilometrów na południe, na pustynię. (Również i w tym wypadku można dopatrzyć się aluzji historycznych do wysiedlenia i ludobójstwa Ormian w 1915 roku, niemniej nie jest to skojarzenie absolutnie konieczne, co więcej chronologia wydarzeń powieści nie odpowiada historycznej rzeczywistości.) Baz odpowiada za ten transport. W pociągu nieśmiały mężczyzna, jeden ze skazańców prosi Baza o wodę dla ciężarnej żony. Baz pomaga mu, czym zaskarbia sobie ogromną wdzięczność nieznajomego. Już po dotarciu na miejsce mężczyźnie rodzi się córka. Baz zostaje zaproszony, by ją obejrzeć i chwilę potrzymać na rękach. To Kevok. Od tego momentu dalsze losy obojga bohaterów biegną zupełnie oddzielnie, by zetknąć się znowu w nieoczekiwanym momencie.

Baz jest zdolnym oficerem, szybko awansuje. Wsławia się zwłaszcza wykrywaniem kryjówek ludzi z Gór, skutecznym i bezwzględnym „likwidowaniem” przeciwnika. Ulega też pierwszym fascynacjom kobietami. Jak przystało na wybitnego wojskowego niczego sobie nie odmawia. Dość przypadkowo zaprzyjaźnia się z jedną prostytutką – Mader. Jednak wkrótce dla dobra swej kariery postanawia się ustatkować i ożenić. Na wesele przybywa nawet sam generał Serdar. Małżeństwo jednak nie okazuje się szczęśliwe, wraz z upływem lat oboje stają się dla siebie coraz bardziej obcy. Sytuacji nie polepsza nawet przyjście na świat dwóch chłopców.

Tymczasem Kevok dorasta, zostaje studentką filologii francuskiej w stolicy Wielkiego Kraju. Ma ukochanego o imieniu Jir. I wszystko byłoby wspaniale gdyby nie to, że oboje pochodzą z Kraju Gór i zupełnie nie potrafią odnaleźć się w rzeczywistości Wielkiego Kraju. Nie podoba im się porządek wprowadzony przez generała, nie potrafią pogodzić się z faktem, że ich kraina jest niszczona przez armię. Pewnej nocy Jir ostatecznie się buntuje i oświadcza Kevok, że wyrusza w góry, by dołączyć do partyzanckiego oddziału. Na nic zdają się perswazje dziewczyny. Jir znika, a Kevok rozmyśla, jak tu za nim podążyć.

W utworze pojawia się też pisarz, który przybywa z wizytą do Wielkiego Kraju, z którego niegdyś wyemigrował, by móc tworzyć we własnym języku za granicą. Przybywa, by pojawić się na procesie jednego z przyjaciół i wraz z innymi emigrantami szukać dla niego pomocy w ambasadach obcych państw. Po wyczerpującym dniu, w którymś z pubów zostaje rozpoznany przez jednego ze swych czytelników – Kevok. Dziewczyna przyznaje, że przeczytała wszystkie jego książki, ale uważa, że nie do końca mają one związek z rzeczywistością. Zarzuca mu, że ucieka w historię zamiast pisać o trudnej sytuacji swojego narodu. Rozumiejąc bezzasadność niektórych zarzutów, pisarz czuje się jednak mocno dotknięty, ale jednocześnie fascynuje go postać nieznanej dziewczyny. Na odchodnym próbuje odwieść ją od powziętej decyzji wyruszenia w góry.

Na nic się to jednak zdaje. Kevok przechodzi szkolenie i trafia do oddziału partyzanckiego Ludzi Gór. Mimo lekkiej zimy pierwsze tygodnie spędzone w górach są niezwykle trudne, i pewnie Kevok przypłaciłaby je życiem gdyby nie jeden z partyzantów- Renas, który często ratuje ją przed wycieńczeniem lub zamarznięciem. Po jakimś czasie Kevok przywiązuje się do niego, jak do brata, zastanawiając się jak zdoła się mu odwdzięczyć. Ponieważ w partyzantce obowiązuje anonimowość, Kevok nie jest w stanie wpaść na ślad Jira. Podczas pierwszej większej akcji, kiedy partyzanci atakują wojsko, które pod dowództwem Baza plądruje wioskę i morduje mężczyzn, Kevok zostaje ranna i dostaje się do niewoli. Poddana pod okiem Baza różnym wymyślnym torturom stara się niczego nie wydać. W końcu jednak jej opór zostaje złamany – ma zaprowadzić brygady Baza do wszystkich znanych sobie miejsc schronienia Ludzi Gór. Dziewczyna żywi jednak nadzieję, że wiedząc o jej aresztowaniu, partyzanci opuszczą wszystkie kryjówki, które mogłaby wydać. I rzeczywiście wszystkie kolejne miejsca okazują się puste. Na końcu pozostaje do spenetrowania tylko jedna jaskinia – ta sama, z której wynurzył się niegdyś Baz. Podobnie jak wtedy, i teraz wojsko dociera tu o świcie. Ku przerażeniu Kevok i radości Baza, okazuje się, że w jaskini jest sporo niczego nie podejrzewających partyzantów. Operacja zostaje zatem przeprowadzona „skutecznie”. Dopuszczona na pobojowisko Kevok odkrywa, że jedną z ofiar jest jej przyjaciel Renas. Być może teraz dopiero dociera do niej cała prawda wojny i zabijania. To przeżycie sprawia, że w jednym momencie dawna Kevok przestaje istnieć, pozostaje tylko zniszczony i zniewolony człowiek.

Ponieważ nie bardzo wiadomo, co z nią zrobić dalej, Kevok trafia do prywatnego mieszkania Baza, który, liczy, że będzie mógł tę sytuację odpowiednio dla siebie wykorzystać. A poza tym, choć sam się do tego nie przyznaje, oficer sam ulega powoli fascynacji tą milczącą kobietą. Mimo, że pozornie wydarł z niej wszystkie tajemnice, to coś w niej dalej pozostaje dla niego nieuchwytne i nieznane, budząc ciągle usypiany lęk. Oboje żyją obok siebie w jednym mieszkaniu, prawie o niczym jednak nie rozmawiają. Kevok nie może zdobyć się na odwagę, żeby uśmiercić i swego kata i siebie. W swoim zeszycie zapisuje tylko wątłe notatki i wiersze. Baz natomiast, niepostrzeżenie ulega jakiemuś dziwnemu zmęczeniu. Słucha muzyki i czyta wiersze, i w sposób niezrozumiały dla samego siebie traci wcześniejszy zapał do pracy. Z całej sytuacji zwierza się tylko swojej przyjaciółce Mader. Ta dziwiąc się i ciesząc jednocześnie, mówi mu, ze jest na właściwej drodze, ponieważ muzyka i poezja operują językiem miłości, a tylko ta pozwala dostrzec drugiego człowieka.

Baz spotyka się też z umierającym oficerem, który niegdyś się nim zaopiekował. Bardzo pragnie uzyskać od niego jeszcze jakieś informacje o swojej rodzinie. Ten jednak niewiele pamięta. Mówi tylko o swoich wątpliwościach, które dostrzegł u schyłku życia. Nie wie już, czy na pewno zagłada innych ludzi jest drogą do powszechnej szczęśliwości mieszkańców Wielkiego Kraju. Jakieś chaotycznie opowiedziane wątki z przeszłości pozwalają Bazowi postawić staruszkowi pytanie: „czy ja też jestem stamtąd?”, na które jednak nie słyszy jednoznacznej odpowiedzi. Wszystko to jednak sprawia, że Baz sam zaczyna mieć wątpliwości. Na wystąpieniu przed całym sztabem, po wyliczeniu sukcesów armii, Baz dzieli się ze zgromadzonymi swoimi wątpliwościami odnośnie słuszności obranej drogi. Publika uznaje go jednak za chorego i przemęczonego, a zwierzchnik ostrzega, przed konsekwencjami związku z dziewczyną „stamtąd”, żądając od Baza pozbycia się jej. Nieoczekiwanie, te słowa, wypowiedziane jak rozkaz sprawiają, że nagle wszystko staje się dla Baza jasne. Przemiana dokonuje się bez zbędnych słów. Od tej pory wie tylko, że chce ocalić Kevok, zabrać ją z Wielkiego Kraju i wywieźć gdzieś w nieznane, gdzie mogliby „zacząć życie od nowa”. Oboje podejmują próbę ucieczki, wsiadają do pociągu. Dla Kevok, która bezwolnie wykonuje wszystkie polecenia Baza, jest to tylko niezrozumiałe przemieszczanie się. Ale i ona postanawia uciec, decydując, że już nigdy nie wypowie ani jednego słowa, powierzając wszystkie swoje myśli zeszytowi. Oboje docierają do nadmorskiego miasteczka, gdzie czekają na fałszywe dokumenty. Tu też pierwszy raz ich miłość – niemiłość zostaje spełniona. W zestawieniu z wcześniejszymi, dość odważnie opisanymi scenami erotycznymi, tu pojawia się tylko skąpy i delikatny lecz jakże sugestywny opis.

Niestety miejsce ich schronienia zostaje wykryte, oboje zostają schwytani i w ten sposób opowieść powraca do punktu wyjścia, a „pisarzowi pozostaje do opisania tylko moment śmierci Baza” – jedna z piękniejszych scen książki.

Powieść Uzuna ma na pewno wiele kontekstów i wiele wymiarów. Oczywiście nie da się jej rozpatrywać całkiem w oderwaniu od tureckich i kurdyjskich realiów, ale też nie to jest głównym celem i głównym osiągnięciem tej książki. W pierwszej kolejności jest to jednak powieść o miłości. Trudno oczywiście mówić o „romansie głównych bohaterów”, ale też nie o taką (albo lepiej nie tylko o taką) miłość tu chodzi. Uzun podejmuje chyba najpoważniejszy, ale też najtrudniejszy problem miłości człowieka, miłości bliźniego. Umie dopatrzyć się jej tam, gdzie trudno się tego spodziewać, celowo pokazując sytuację ludzi uwikłanych, ludzi bez wyjścia.

Baz, którego, życie było pasmem okrucieństwa i nienawiści, dzięki niespodziewanej miłości do Kevok, ma szansę na odkupienie. Kevok, od początku pełna miłości i ufności do świata nie ustrzegła się jednak przed jego złem. Ze swoją naiwnością, delikatnością, świadomością własnej słabości i zdrady jest jak zraniony ptak, któremu na zawsze odebrano możliwość latania. Miłość- niemiłość tych dwojga skończonych dla świata i siebie ludzi, kata i ofiary, sokoła i gołębia, jest jednak być może nadzieją…

Mistrzostwo powieści Uzuna oparte jest na tradycji powieści Dostojewskiego – sięga po psychologię i konstrukcję fabuły. Pisarz umiejętnie dawkuje i rozpala emocje. Czasem nimi we wschodnim stylu wylewnie szafuje, a czasem, pozostawia sytuację niedopowiedzianą. Nie ma tu zbyt wielu opisów realiów (może za wyjątkiem górskiej przyrody), co sprawia, że świat przedstawiony jest tyleż rzeczywisty, co odrealniony. A co za tym idzie akcja nie jest zniewolona tylko jednym, dosłownie bezpośrednim kontekstem historyczno – politycznym. Trudno doszukiwać się tu dokładnych analogii dziejowych, gdyż pewne fakty zostały po prostu pozmieniane i poplątane, podporządkowując się tym samym idei utworu. Prawdziwie i niezwykle celnie została oddana natomiast sytuacja Ludzi Gór – Kurdów. A stało się tak właśnie dlatego, że zostali oni pokazani przez pryzmat pojedynczych losów, w wymiarze bliskim każdemu zwykłemu mieszkańcowi Ziemi.

 

Opracowanie: Joanna Bocheńska, doktorantka w IFO UJ (2008).

]]>
DBX KURDISTAN INTERNATIONAL EXPO 2008 https://emiddle-east.com/dbx-kurdistan-international-expo-2008/ Fri, 27 Nov 2015 21:01:06 +0000 http://emiddle-east.com/?p=577 W dniach 11-14 listopada 2008 roku będą miały miejsce międzynarodowe targi wystawiennicze w irackim Kurdystanie w Sulaymaniyi pod nazwą DBX Kurdistan International Expo (broszura).

Expo organizowane jest przez Iraqi – American Chamber of Commerce & Industry (IACCI) powstałą w maju 2003 roku w Bagdadzie z oddziałami w Sulaymaniyi, Erbil, a także w Jordanii (Amman) i Stanach Zjednoczonych (Waszyngton, San Diego). IACCI skupia około 10 300 irackich i międzynarodowych członków.

Zobacz także:
V Forum Polsko – Jordańskie w Ammanie, 2008.

Międzynarodowe Targi w Damaszku, SIMA 2008.

Po raz pierwszy DBX Kurdistan zorganizowano w 2005 roku w Erbil, natomiast w 2006 roku w Sulaymaniyi (2nd Annual Kurdistan DBX Trade Show ). W ramach tych wystaw, targi odwiedziło 94 tys. ludzi i ponad 600 wystawców. Dużym wyzwanem początkowo dla organizatorów tych wystaw były względy bezpieczeństwa, zakwaterowania (m.in. Salahaddin University) oraz logistyki. IACCI wspomagało także Baghdad Expo (DBX), które miało miejsce na międzynarodowym lotnisku w Bagdadzie (Baghdad International Fairgrounds) w kwietniu 2008 roku, przy wsparciu armii amerykańskiej, irackich linii lotniczych, w ramach irackiego ministerstwa Transportu.

Idea dla DBX Expo pojawiła się w październiku 2003 roku i została zgłoszona przez Raada Ommara z IACCI. Zamierzeniem utworzenia samego IACCI w 2003 roku było powstanie forum, które miało stymulować kontakty między zachodnimi i irackimi przedsiębiorcami. Oficjalna umowa między irackim ministerstwem Handlu i IACCI została podpisana w grudniu 2003 roku. jako jedną z pierwszych firm wytypowano Muhandis Inbehar Group (MIG), kolejno JumpStart, w celu odbudowwy Iraku, zapewnienia pracy dla Irakijczyków etc. Pojawił się także amerykański dostawca internetu satelitarnego, Tigris-Net. Po ponad rocznych negocjacjach w sprawie lokacji DBX Expo zdecydowano się na rozmowy z lokalnym rządem w Sulaymaniyi, m.in. ze względów bezpieczeństwa, bowiem w regionie Bagdadu było to bardzo ryzykowne.
Lokację w Suleymaniyi wyznaczono na lokalnym stadionie piłkarskim. Miejsce DBX Expo rozatrywano także dla miasta Diyarbakir w południowej Turcji. Mottem wyboru dla Sulyamaniyi było “Gateway to Iraq” (czyli brama do Iraku). W ostatnim czasie zanotowano duże zmiany w ramach infrastruktury w irackim Kurdystanie, m.in. nowe hotele w Erbil i Sulaymaniyi. Powstanie DBX Kurdistan Trade Show, pierwszej ważnej wystawy w Iraku (15-18 września 2005), odbyło się dzięki dużemu wsparciu ze strony federacyjnego rządu w Kurdystanie.

W broszurze dotyczącej DBX Kurdistan International Expo 2008, wyszczególniono 14 powodów, dla których warto wziąć udział w tegorocznej wystawie handlowej w Suleymaniyi. Prezentujemy kilka z nich:
1. IV międzynarodwe targi organizowane przez IACCI w Iraku
2. Obrót ubiegłorocznego wydarzenia oszacowano na 350 milionów dolarów.
4. Wśród Irakijczyków z całego kraju, zainteresowanie tym wydarzeniem objęło około 101 tys. ludzi.
6. Padło także stwierdzenie, że jeśli ktoś chce robić biznes w Iraku, musi spotkać się osobiście z Irakijczykami.
7. Na wystawę zaproszeni zostali także prezydent Iraku – Jalal Talabani oraz premier Regionalnego Rządu w Kurdystanie – Masoud Barzani.

Wskazano także, iż obecnie Sulaymaniya jest jednym z najszybciej rozwijających się miast na Bliskim Wschodzie, posiada międzynarodowe lotnisko, światowej klasy hotele, restauracje oraz wdrożono 60 nowych zagranicznych projektów.

Ostatnio DBX Kurdistan miał miejsce także w Sulaymaniyi, w dniach 11-14 listopada 2007 roku. Odwiedziło wówczas wystawę ponad 100 tys. ludzi, oraz 450 firm z 20 krajów świata, głównie z Iraku, Turcji, Stanów Zjednoczonych, Iranu, Włoch, Niemiec, Tunezji, Wielkiej Brytanii i Chin.

]]>
TURECKI DAR WOLNOŚCI? – CZYLI NIEZWYKŁA PRÓBA DEMOBILIZACJI PKK. KEME 3/2008 https://emiddle-east.com/turecki-dar-wolnosci-czyli-niezwykla-proba-demobilizacji-pkk/ Fri, 27 Nov 2015 20:55:53 +0000 http://emiddle-east.com/?p=574 Telewizja w Turcji informuje ostatnio o nowym sposobie władz na partyzantów z PKK. Przed sezonem zimowym turecka armia stara się wprawdzie podobno wyprzeć przeciwnika jak najdalej w głąb regionu zwanego w Turcji oficjalnie „Północnym Irakiem” (nigdy przenigdy Kurdystanem). Tym razem jednak wraz z ostrzałem pozycji partyzantów tureccy żołnierze mają rozrzucać w górach ulotki informujące o nowej możliwości porzucenia przez rebeliantów z PKK partyzanckich szeregów i szansie powrotu do normalnego życia. Sposobem na to ma być złożenie broni i poddanie się, które, jak głosi ulotka, nagrodzone zostanie wolnością. Pozwolić ma na to zmieniony 221 artykuł Tureckiego Kodeksu Karnego umożliwiający tak łagodne potraktowanie niedawnego „terrorysty”. Inne ulotki adresowane są do kobiet z PKK, zachęcając by porzuciły górską tułaczkę i wróciły na prawowitą drogę żony i matki.

Wyczuwana w głosie autora tego tekstu ironia wynika przede wszystkim z kilku zaciekawiających mnie aspektów takiej niezwykłej łaskawości, której realizatorem ma być było nie było turecka armia, reklamująca się zawsze jako bohaterska, waleczna i bezwzględna dla wroga „niepodzielnej ojczyzny”, nigdy jednak jako łagodna.

Otóż najbardziej interesuje mnie, jak ma wyglądać owo przykładowe złożenie broni przez partyzanta-terrorystę? Czy ma pojawić się on na zboczu góry wymachując z oddali ulotką i ufając, że turecki żołnierz zrozumie jego pokojowe intencje i nie wypali mu prosto w łeb, jak tylko go spostrzeże?
Nieufnością napełnia mnie również fakt, że turecka armia nie zwykła dzielić się ze światem zewnętrznym szczegółami swych ściśle tajnych operacji. Pozwala to domniemywać, że część zdających się z ufnością partyzantów mogłaby ulec równie „ściśle tajnej” anihilacji.

Biorąc również pod uwagę, że PKK ma na sumieniu nie tylko walkę z tureckim wrogiem, ale wiele ofiar cywilnych oraz, co znacznie ciekawsze, grożenie przedstawicielom pokojowo nastawionej kurdyjskiej opozycji, którym niedawno obiecywała atak koktajlami mołotowa, trudno zaakceptować ot takie sobie zwykłe uwolnienie owych poddających się rzezimieszków.

Można wziąć wreszcie pod uwagę zdanie kurdyjskiej opozycji, która traktuje PKK, jako narzędzie w ręku tureckiej armii…

Tak czy inaczej, nie należy oczekiwać, że partyzanci z PKK dadzą się na taką propozycję skusić.

Za jakiś czas okaże się więc pewnie znowu, że Kurdowie są jednak „absolutnie źli”, nie reagują bowiem nawet na tak szczodrze wyciągniętą rękę pokoju – obietnicę wolności. W tej sytuacji działania wojenne trzeba będzie rozpocząć po raz kolejny, atakując na wiosnę pozycje partyzanckie położone daleko w głąb „Północnego Iraku”…

Joanna Bocheńska, Doğubayazıt (wsch. Turcja)

Doğubayazıt 21.09. 2008

Foto: redakcja EE, źródło

——————————————

Kwartalnik Emiddle East nr 3/2008

kweme_3_2008

]]>
KURDYSTAN. PRZEMIANY EKONOMICZNE I SPOŁECZNE https://emiddle-east.com/kurdystan-przemiany-ekonomiczne-i-spoleczne/ Fri, 27 Nov 2015 20:49:15 +0000 http://emiddle-east.com/?p=571 W ramach kolejnego spotkania organizowanego przez Bliskowschodnie Forum Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego, 28 lutego 2008 roku, odbył się wykład Pełnomocnika Rządu Regionalnego Kurdystanu w Polsce – Ziyada Raoofa pt. „Kurdystan. Przemiany ekonomiczne i społeczne”.

Ziyad Raoof jest przewodniczącym Kurdyjskiego Centrum Informacji Dokumentacji z siedzibą w Tomaszowicach koło Krakowa, ponadto prowadzi Centrum Kurdyjskie, które mieści się przy rynku krakowskim (Rynek Główny 39/8).
Wcześniej represjonowany w irackim Kurdystanie, w 1977 roku, uciekł przez Turcję i ZSSR do Polski, gdzie następnie studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Na początku wykładu nawiązano do kwestii amerykańskiego ataku na Irak w 2003 roku oraz utworzenia strefy bezpieczeństwa na północy Kurdystanu w 1991 roku. Poprzednia władza w Iraku pod dowództwem Saddama Husejna, prowadziła politykę arabizacji, także na terenach zamieszkanych przez Kurdów, a w Kirkuku znajdowała się główna baza Partii Baas w irackim Kurdystanie. Jedną z przyczyn amerykańskiego ataku na Irak była kwestia kurdyjska. Po wojnie iracko – irańskiej w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, wielu Kurdów było zmuszonych uciekać przez góry do sąsiedniego Iranu, z czego setki z nich zmarło w czasie tej przeprawy, głównie zimą. Kurdystan ucierpiał, zarówno na skutek embarga irackiego, jak i ONZ.

Należy także zauważyć, że odsunięcie od władzy S. Husejna w Iraku było zbieżne z wytycznymi przywódców kurdyjskich, jak i amerykańskich w 2003 roku. Przy czym w obecnej sytuacji, los relacji amerykańsko – kurdyjskich, zależy od podejścia USA do sprawy wypraw tureckiej armii, celem zlikwidowania kurdyjskiej partyzantki w górach irackiego Kurdystanu, głównie dotyczy to Kandil. Kurdowie chcąc rozszerzać swoją autonomię mają przeciwko sobie bowiem nie tylko Turków, ale także Arabów i Irańczyków. W przypadku Syrii i Iranu należy się spodziewać, iż te państwa będą negatywnie nastawione wobec kurdyjskiej niepodległości, bowiem pozostają one wieloetniczne. Zdaniem Z. Raoofa, dużą rolę w destabilizacji Iraku, odgrywa Syria.

Tym niemniej, zdaniem Z. Raoofa, obecny zakres kurdyjskiej autonomii w Iraku, należy traktować jako sukces, bowiem odtąd wielu Kurdów zamieszkujących w sąsiednich państwach, posiada możliwość przyjazdu do Iraku, celem rozwijania swojej kultury, czy po prostu, aby cieszyć się większą wolnością. Wielu Kurdow przyjeżdża przykładowo z Syrii. Dodatkowym problemem pozostaje kwestia ludności arabskiej w rejonie Kirkuku, którą poprzednie władze osiedlały w tym regionie. W obecnej chwili nie można ich jednak pozbawić domostw ze względów humanitarnych.

Ważne odnotowania jest także to, że na terenie irackiego Kurdystanu sytuacja społeczno – polityczna jest najbardziej stabilna, nie ma fundamentalizmu islamskiego, także wpływy partii Baas na tym terenie pozostają znikome. Podobnie w przypadku procesow demokratycznych, które zaczynają postępować w tym regionie Iraku, należy traktować jako fakt pozytywny, uwzględniając fakt trudnej sytuacji społeczno – politycznej w całym Iraku.

Jak powiedział Z. Raoof: ” Jesteśmy na początku demokracji, ale te początki są bardzo ważne”.

Inne źródła:
1. Kontakty, czyli kontrakty , Rozmowa z Ziyadem Raoofem, jednym z założycieli Polsko-Irackiej Izby Gospodarczej , Tygodnik Powszechny,

http://www2.tygodnik.com.pl/tematy/irakpl/irak08.php

2. Mariusz Zawadzki, Gdzie są piękne bojowniczki, Gazeta Wyborcza, 26 XI 2007 (reportaż z góry Kandil).

]]>
THE MELODY BETWEEN REGIONAL KURDISTAN GOVERNMENT AND IRAQI CENTRAL GOVERNMENT. KEME 3/2008 https://emiddle-east.com/the-melody-between-regional-kurdistan-government-and-iraqi-central-government/ Fri, 27 Nov 2015 19:58:52 +0000 http://emiddle-east.com/?p=567 Since 1920 Kurds are suffering from the serial of governments in Iraq, aggrements has been signed between Iraq, Turkey and Iran in 1937 (Saadi Abad Agreement), in 1955 with Turkey and Iran, in 1972 with Russia, in 1975 with Algeria, the last one was a fatal agreement for Kurdish of Iraq.

Nowadays Iraqi governemt is in a hard discussion with USA on one side and with all groups in Iraq to sign an agreement for long term military state in Iraq, USA has many experience in signing such agreements it calls “ Status of Forces Agreement-SOFA” with Nato members, Japan, Korea, Saudi Arabia, Oman, Kuwait, Qatar, United Arabic Emirates, in a close future with Iraq also.

The most important issues for Kurdish are stated bellow:

1-From what we know, the agreement did not mention about Kurdish states in Iraq, no guarantee given for the future if a dictator leader comes on power in Baghdad as the history tell us.
2-Name of Iraq mentioned as “Republic of Iraq”, and they did not mention Federalism system which has been written in the constitution.
3-It is stated that “USA will help Iraqi forces to attack Al Qaida and other groups out of law; here Kurds should symphasize what does “groups out of law” means for the future purposes.

Other issues are still under discusstion, we hope us Kurdish that the history will not be repeated this time and KRG will be capable more to improve its implementation for the people in the north.

Hana Raoof

——————————————

Kwartalnik Emiddle East nr 3/2008

kweme_3_2008

]]>
TURCJA I KURDOWIE https://emiddle-east.com/turcja-i-kurdowie/ Thu, 26 Nov 2015 09:47:35 +0000 http://emiddle-east.com/?p=441 (artykuł powstał na zamówienie portalu www.tolerancja.pl)

Image Za każdym razem, kiedy w mediach podnoszone są rozmaite „za” i „przeciw” wstąpienia Turcji do Unii Europejskiej pojawia się również zagadnienie problemu kurdyjskiego, który Turcja „powinna rozwiązać”, jeśli chce stać się pełnoprawnym członkiem Europy. Co jakiś czas wypływają również przelotne i zazwyczaj dość ogólnikowe informacje mające świadczyć o tym, że Turcja się „europeizuje”, a co za tym idzie stara się również „rozwiązywać kurdyjski problem”. Inne źródła twierdzą z zapamiętaniem, że Turcja nigdy krajem w pełni europejskim stać się nie może, że wciąż masowo naruszane są tam prawa człowieka i wszelkie demokratyczne wolności.

Warto pokusić się o bardziej szczegółową i dokładną analizę zagadnienia kurdyjskiego. Chwila uwagi i poważne zainteresowanie pozwolą dostrzec, że w rzeczywistości nie wszystko jest tak różowe lub tak czarne, jak się zdaje. Najważniejsze jednak, że tzw. kwestia kurdyjska nie jest wcale zagadnieniem marginalnym, dotyczącym grupki jakiejś krnąbrnej mniejszości, ale stanowi trzon najważniejszego dziś w Turcji pytania, pytania o własną tożsamość.

Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę, że Turcja, wbrew temu co głosi jej obecna konstytucja (art. 66: Każdy, kto jest związany z państwem tureckim poprzez obywatelstwo jest Turkiem), jest krajem wielonarodowościowym, a więc jej obywatele są nie tylko Turkami, ale również między innymi: Kurdami, Czerkiesami, Lazami, Tatarami, Arabami, Grekami, Ormianami, Cyganami, a nawet Polakami. Utożsamienie obywatela kraju z przedstawicielem narodu tureckiego nastąpiło wraz z powstaniem Republiki (1923), której ojcem był czczony do dziś Mustafa Kemal (Atatürk). W imperium osmańskim tożsamość oparta była o zupełnie inny wyznacznik, jakim była religia. Najważniejszą i najliczniejszą grupą byli sprawujący władzę muzułmanie, a chrześcijanie i żydzi byli traktowani inaczej (np. ciążył na nich dodatkowy podatek), choć przyznać należy, że wielu z nich również sprawowało w imperium wysokie funkcje urzędnicze.

Idee narodowościowe, podobnie jak postęp techniczny zostały przyniesione z Zachodu i od końca XIX wieku zyskiwały swoich wyznawców i orędowników wśród poddanych sułtana. Co ciekawe nie zawsze byli to przedstawiciele danej narodowości, i tak na przykład za jednego z ojców tureckiego nacjonalizmu tureckiego uznaje się Mustafę Celalledina – w rzeczywistości Polaka Konstantego Borzęckiego.

Image W czasach sułtanatu narodowość nie odgrywała jednak pierwszorzędnego znaczenia i może dzięki temu nie można porównywać tej epoki z późniejszą, republikańską, charakteryzującą się wyraźną narodową dyskryminacją.

Na pytanie kim jesteś? – w państwie sułtana odpowiadano zwykle: muzułmaninem, chrześcijaninem. A samo, określające narodowość słowo Turek, czy Kurd miało przez wiele lat znaczenie pejoratywne, kojarzone z człowiekiem z prowincji, niewykształconym, bez ogłady.

Mimo to po 1908 roku, kiedy pod naciskiem społeczeństwa przywrócono konstytucję Midhatowską (1876), ograniczając tym samym absolutną władzę sułtana, zaczęły, jak grzyby po deszczu powstawać legalne organizacje nacjonalistyczne: tureckie, ormiańskie, kurdyjskie. Ich program oficjalnie skupiał się na propagowaniu kultury, w rzeczywistości jednak większość z nich nie kryła aspiracji politycznych, za co często były delegalizowane. Ambicje polityczne nie od razu jednak oznaczały walkę. Warto przypomnieć, że w ramach programu Młodych Osmanów zreformowane Imperium Osmańskie stać się miało Ameryką Wschodu, w której zgodnie współżyłyby różne narodowości. Mimo to jednak, w obliczu I wojny światowej i realnego zagrożenia rozbiorami ze strony zwycięskich państw antanty, do głosu doszły poglądy skrajne głoszone przez obóz młodoturecki, a strasznym owocem tej polityki było dokonane w 1915 roku ludobójstwo na Ormianach. Wojna w obronie ojczyzny prowadzona pod wodzą Mustafy Kemala zakończyła się również całkowitym wygnaniem z wybrzeży Morza Egejskiego Greków (na mocy porozumienia między państwami z Grecji zostali wysiedleni Turcy). W ten sposób problem wielonarodowościowy powstającej Republiki Tureckiej został „zredukowany”, ale nie unicestwiony. Pozostały bowiem inne narodowości, a zwłaszcza Kurdowie – mniejszość najliczniejsza, choć w tym czasie nie najlepiej zorganizowana. W dodatku na wschodzie kraju Kurdowie wcale nie stanowili mniejszości, ale realną większość. Początkowo Atatürk składał im wiele obietnic, które jednak nigdy później nie znalazły swojego odzwierciedlenia w porządku politycznym państwa. Uchwalona w czasach Mustafy Kemala konstytucja, której większość artykułów jest aktualna do dziś głosiła, że Republika Turecka jest państwem tylko Turków i dla Turków. Zabroniono użycia słów Kurd i Kurdystan, pozamykano kurdyjskie szkoły, zakazano używania języka kurdyjskiego (miało to bowiem osłabiać tureckie poczucie przynależności narodowej!), a wkrótce, na mocy tworzonych naprędce teorii naukowych Kurdów uznano za naród nieistniejący, określono ich Turkami górskimi. Trudno o większe przekłamanie, gdyż wywodzący swe pochodzenie od starożytnych Medów Kurdowie są narodem indoeuropejskim, a ich język należy do grupy języków irańskich i nie ma nic wspólnego z pochodzącym z Ałtaju, aglutynacyjnym językiem tureckim. Efektem tej polityki były liczne wzniecane przez Kurdów powstania (w latach: 1925, 1927 i 1936), oraz utworzenie w 1978 Robotniczej Partii Kurdystanu, która wkrótce rozpoczęła, głośne w Europie, akcje zbrojne.

Propagandzie nowych władz tureckich ulegli nie tylko mieszkańcy Turcji, ale również Zachód. Wielkie znaczenie dla takiego rozwoju sytuacji miały dwa międzynarodowe traktaty pokojowe zawarte w Sevres (1920) i Lozannie (1922). Śledząc stanowisko państw zachodnich można dostrzec, że w „sprawie kurdyjskiej” mocarstwa kierowały się w dużej mierze wyłącznie własnym interesem. Najpierw wykorzystano aspekt kurdyjski jako narzędzie nacisku wobec słabego sułtanatu – traktat z Sevres przewidywał, bowiem możliwość utworzenia niezależnego Kurdystanu, o czym miał zadecydować plebiscyt. W Lozannie natomiast problem kurdyjski w ogóle już nie został poruszony, gdyż nawet prawa przyznane mniejszościom obejmowały jedynie odmienne od muzułmańskiej wspólnoty religijne ( a Kurdowie podobnie jak Turcy są muzułmanami). Jak zadeklarował przedstawiciel nowego rządu tureckiego, İsmet Paşa: Turcy i Kurdowie są partnerami i braćmi. Jednak słowa te tylko pozornie miały znaczyć zrównanie obu narodów w prawach i pozycji. Podobnie jak wiele razy potem władze tureckie wykorzystały nieświadomość Europy wynikającą po prostu z niewiedzy, bądź braku dobrej woli i cierpliwości dla pozytywnego rozwiązania problemu Kurdów.

W ten sposób tereny Kurdystanu zostały zepchnięte do roli Turcji B. Według fińskiej socjolożki zajmującej się problemem Kurdów w Turcji, Kristiny Koivunen (w książce The Invisible War in North Kurdistan), zapoczątkowana w czasach Republiki polityka wobec Kurdów była (i w dużej mierze jest) oparta na idei wojny słabo zintensyfikowanej (ang. law-intensity warfare) i etnocide-u, i miała na celu całkowite wynarodowienie Kurdów i przekształcenie ich tożsamości w turecką. Środkiem do tego było kilka starannie dobranych metod: militaryzacja kurdyjskich prowincji, niedoinwestowanie wschodnich regionów, ewakuacje i deportacje ludności cywilnej, niewystarczająca opieka medyczna, brak badań i rzetelnych statystyk dotyczących kurdyjskich rejonów, a także projekty gospodarcze dewastujące środowisko naturalne Kurdystanu, jak chociażby budowa tamy na Eufracie.

Rzeczywistość dzisiejszej Turcji to osobliwa mieszanka trwającego niemalże niewzruszenie starego porządku politycznego i pewnych jaskółek znamionujących być może nadchodzące zmiany. Te ostatnie mogły pojawić się w wyniku wspólnego oddziaływania kilku ważkich czynników. Dzięki temu, ponad 20 milionowa dziś w Turcji społeczność kurdyjska ma wciąż nadzieję na poprawę swego losu.

Image Przede wszystkim warto podkreślić, że opór kurdyjski nigdy nie miał jedynie charakteru zbrojnego (choć nieszczęśliwie z Kurdami najczęściej kojarzy się słowa: uchodźca lub terrorysta). Wielu Kurdów na przestrzeni całego XX wieku, z narażeniem życia, uparcie starało się redagować i wydawać kurdyjskie czasopisma i książki poświęcone nie tylko polityce, ale również literaturze i językowi. Inni udawali się na emigrację, by swobodnie się rozwijać, ale również by walczyć za „sprawę kurdyjską”. Miało to ogromne znaczenie dla rozwoju kurdyjskiej kultury, a zwłaszcza języka. Zaczęły powstawać obszerne słowniki, prace językoznawcze i podręczniki do nauki różnych dialektów. Status języka literackiego uzyskały dialekty kurmandżi (rozpowszechniony na terytorium Turcji i Syrii, zapisywany alfabetem łacińskim) i sorani (terytorium Iraku i częściowo Iranu, zapisywany alfabetem arabskim). Obecnie popularność wśród intelektualistów zyskała idea utworzenia jednego ujednoliconego języka literackiego, swoistej mieszanki dialektów kurmandżi i sorani. Wielu badaczy odnosi się jednak do tych planów krytycznie, zauważając, że tego rodzaju działania mają przede wszystkim kontekst polityczny, który mógłby niekorzystnie odbić się na wyjątkowości obu dialektów.

Emigracja dała Kurdom zwiększone poczucie jedności. Tutaj mogli swobodnie spotykać się ludzie z różnych części Kurdystanu (tureckiego, irackiego, irańskiego i syryjskiego), mogły powstawać organizacje i swobodnie rozwijać się media. W ostatnich latach największą rolę zyskał Internet, gdyż nie podlega cenzurze i coraz śmielej dociera do wielu zakątków Kurdystanu. Ważne znaczenie mają też stacje telewizyjne i radiowe, a programy redagowane na Zachodzie, mimo wielu protestów ze strony Turcji odbierane są z powodzeniem również na jej terytorium.

W ostatnim okresie największe znaczenie odegrało utworzenie autonomii Kurdyjskiej w ramach federacji w Iracku. Dzięki temu Kurdowie z terytorium Turcji zyskali nie tylko większe oparcie, ale przede wszystkim swoisty wzór i bliskie źródło wiedzy na temat sposobu rozwiązywania własnych problemów.

Image Wszystko to sprawia, że mimo wielu lat zakrojonej na szeroką skalę akcji wynaradawiania, Kurdowie tureccy starają się odzyskać stracony czas i nadrobić zaległości. Ogromne znaczenie dla budzenia świadomości narodowej, a także zwykłego poczucia własnej wartości i godności ma działalność organizacji pozarządowych takich jak np. Kurdish Human Right Projekt, które pomagają ludziom zyskać niezbędną wiedzę potrzebną by dochodzić swych praw w sądzie (tureckim lub przed międzynarodowym trybunałem w Hadze), oraz sporządzają wiele statystyk i raportów dotyczących naruszeń praw człowieka. Niewiele wyolbrzymiając można stwierdzić, że bez tego typu świadectwa władze tureckie już dawno ogłosiłyby, że ich kraj w pełni się „ucywilizował”, a Kurdów czeka w nim świetlana przyszłość.

Dlatego wszystkie rozpowszechniane w Europie deklaracje i oświadczenia władz tureckich o rzekomym rozwiązywaniu przez nie problemu kurdyjskiego uznać należy za co najmniej przesadzone. Podstawową tego przyczyną jest fakt, że istotne zmiany mogą nastąpić jedynie wraz ze zmianą zapisów konstytucyjnych.

Kluczowym dla sprawy kurdyjskiej jest artykuł 3 tureckiej konstytucji (z 1982 roku), który głosi:

Państwo Tureckie wraz ze swoim terytorium i granicami jest niepodzielną całością. Jego językiem jest turecki.
Zapis ten powtarza się zresztą niczym refren w innych artykułach. Dla porównania warto wspomnieć, że fraza ta w wariancie konstytucji z 1961 roku powtórzona była 3 razy, w konstytucji z 1971 roku już 16 razy, a po przewrocie wojskowym w 1982 roku, 24 razy.

Pozornie jest to zupełnie niewinna formuła, jednakże w praktyce oznacza ona poważne ograniczenia, gdyż wszelkie wzmianki na temat Kurdystanu i ewentualnych praw dla mniejszości kurdyjskiej interpretowane są jako zagrożenie dla niepodzielnej całości kraju. Konstytucja pozwala też na poważne ograniczenia wolności mediów (jeśli zostanie zagrożona owa mityczna niepodzielna całość, artykuły: 5, 26,28). Edukacja w szkołach może odbywać się jedynie w języku tureckim, a listę dopuszczalnych języków obcych zatwierdza rada ministrów i nie trzeba dodawać, że kurdyjski nigdy się na tej liście nie znalazł. Wiele do życzenia pozostawia również turecki Kodeks Karny, a poważne wątpliwości budzi ustawa antyterrorystyczna wprowadzona w latach 90 tych, której interpretacja pojęcia terroryzm jest więcej niż niejednoznaczna. Oskarżonym o szerzenie terrorystycznej propagandy był między innymi mieszkający w Szwecji kurdyjski pisarz Mehmed Uzun, mówiący nie tylko o problemach swojego narodu, ale również o konieczności przywrócenia Turcji świadomości własnej wielokulturowości i o złożonym charakterze anatolijskiej tradycji.
Przełomową okazała się jednakże ustawa wprowadzona w 1991 roku pozwalająca na użycie języka kurdyjskiego w rozmowach prywatnych, pieśniach i publikacjach. Mimo ciągłej cenzury, licznych konfiskat i wytaczania procesów redaktorom, autorom, a nawet tłumaczom liczba publikacji kurdyjskich stale rośnie i jest co raz bardziej zauważalna na rynku wydawniczym.

Jednym z głównych kurdyjskich postulatów jest stworzenie pełnego systemu szkolnictwa z wykładowym językiem kurdyjskim. Jesienią 2004 roku Europę obiegła informacja, że Turcja wreszcie pozwoliła na otwarcie kurdyjskich szkół. Komunikat taki został odebrany z ulgą i nadzieją, podczas, gdy w rzeczywistości pozwolono tylko na otwarcie płatnego prywatnego kursu, który zresztą wkrótce zamknięto z braku chętnych. Tym samym władza zyskała nowy argument. Teraz tureccy politycy mogli ze spokojnym sumieniem stwierdzić: patrzcie ci Kurdowie wcale nie chcą się uczyć, nawet swojego ojczystego języka, a tak się tego domagali!

Trudno jednak przypuścić by wielodzietne, w większości bardzo ubogie rodziny mogły pozwolić sobie na luksus płatnego kształcenia dzieci, a poza tym, kto będzie się uczył pisania i czytania w języku, który nie przyda się w żadnej instytucji, ani szkole wyższej. Innym przykładem słów skierowanych przede wszystkim pod adresem europejskiej opinii publicznej była deklaracja premiera Erdoğana, o tym, iż pragnie rozwiązać problem kurdyjski na drodze demokratycznej. Jednakże po przeczytaniu pełnej wypowiedzi (z sierpnia 2005 roku) Europejczyk mógł nabrać wątpliwości, gdyż, zdaniem premiera, demokratyzować powinni się Kurdowie! Tego rodzaju drobne niedopowiedzenia lub przemilczenia sprawiają, że europejski odbiorca otrzymuje nie do końca prawdziwy lub wręcz fałszywy obraz rzeczywistości i nie może zdać sobie sprawy z sedna problemu kurdyjskiego.

Największym niepokojem napawa jednak utożsamianie nacjonalistów kurdyjskich z partyzantami ze zdelegalizowanej i uznanej w Europie za terrorystyczną partię PKK (jej lider Abdullah Öcalan został w 1999 roku schwytany i obecnie odsiaduje karę dożywotniego więzienia). W rzeczywistości partia PKK powstała jako ugrupowanie marksistowskie i w dużej mierze antynacjonalistyczne, choć walka o prawa Kurdów znajdowała się tam na czołowym miejscu. Niemniej PKK odcinała się od programów kurdyjskich ugrupowań sprzed 1923 roku, a także nie utrzymywała zbyt bliskich kontaktów z Kurdami irackimi skupionymi wokół obozów Talabaniego i Barzaniego.

Orędownicy kurdyjskich idei narodowych w Turcji to w większości grupka intelektualistów i dziennikarzy, odżegnująca się od działań zbrojnych i w równej mierze krytykująca politykę władz tureckich, jak i działaczy PKK. Próbują oni rozwiązać problem propagując nie secesję Kurdystanu, a utworzenie w Turcji systemu federacyjnego (na wzór Iraku). Wielu z nich twierdzi, że władza używa osłabionego i wewnętrznie podzielonego ugrupowania PKK w celu prowokacji, które obnoszone są potem po Europie, jako dowód agresywności Kurdów (Mehmed Sanrı, redaktor czasopisma Serbesti). Nie rzadkie były również próby przekonania europejskiej i amerykańskiej opinii publicznej, że PKK ma powiązania z al- Kaidą i bin Ladenem!

W marcu 2006 w Diyarbakır, mieście na południowym wschodzie Turcji, uważanym przez wielu Kurdów za stolicę Kurdystanu wybuchły zamieszki w trakcie pogrzebu kilkunastu młodych ludzi zabitych przez wojsko, jako członków PKK. W odpowiedzi na stłuczone szyby i płonące butelki z benzyną władze tureckie skierowały do miasta regularne wojsko, a gazety tureckie publikowały zdjęcia opustoszałych ulic i kawalkad czołgów. Zginęło kilkadziesiąt osób, a kilkaset zostało rannych.

Oczywiście trudno dziś snuć domysły czy była to zaplanowana prowokacja ze strony władz, czy też tylko ciąg zbiegów okoliczności. Niemniej faktem pozostaje, że Diyarbakır pod przewodnictwem kurdyjskiego burmistrza Osmana Baydemira odzyskał w ostatnich latach wiele ze swej utęsknionej wolności. Odbywały się tam liczne festiwale kultury kurdyjskiej, a niedługo przed opisanymi wyżej zdarzeniami Baydemir odbył wizytę w Stanach Zjednoczonych na zaproszenie organizacji pozarządowych. Wiele kręgów w Turcji uznawało jego politykę za samowolną i groźną dla „niepodzielnej całości kraju i narodu tureckiego”. Wydarzenia z marca to przede wszystkim uderzenie w samodzielność i niezależność Diyarbakır, to także znak, że Turcja wcale nie porzuciła polityki opartej na przemocy i agresji.

Smutkiem napawa fakt, że wydarzenia w dalekim Diyarbakır przeszły w Europie bez echa, a polskie media nawet o tym nie wspomniały…A wbrew pozorom europejska opinia publiczna znaczy dla Turcji całkiem sporo. Dlatego tak ważnym zdaje się rzetelność i dokładność w prezentowaniu problemu kurdyjskiego. Dotyczy ona zarówno dziennikarzy, jak i polityków oraz naukowców i przedstawicieli organizacji pozarządowych, którzy skupiają swą uwagę na tym regionie geograficznym. Informacje ogólnikowe lub niepełne nie oddają w żaden sposób istoty problemu a niekiedy jeszcze bardziej go zaciemniają.

Na zakończenie warto podkreślić, że strona turecka to nie tylko „niedobra władza” (a i w jej szeregach można znaleźć ludzi pragnących zmienić coś na lepsze), ale również, a może przede wszystkim blisko 80 milionowe społeczeństwo, w którym nie rzadko znajdzie się ktoś, kto odważy się na krytykę zatwardziałego systemu. I choć dzieje się to bardzo powoli, to takich ludzi jest w Turcji co raz więcej. Są to Kurdowie, ale też Turcy. Wspomnieć należy tu przede wszystkim Ismaila Beşikçi – tureckiego socjologa, który badaniom kurdyjskiej społeczności poświęcił wiele lat swojego życia, za co odsiedział nawet kilkunastoletni wyrok więzienia. Teraz zaś atakowany jest – o ironio!- przez siedzącego w więzieniu byłego lidera PKK Abdüllaha Öcalana (choć można domyślać się, że za tymi działaniami stoją określone intencje władz). Innym przykładem może być chociażby pisarz Orhan Pamuk, który w swoich utworach i wypowiedziach podważa bezpieczne przekonanie większości społeczeństwa o tureckiej słuszności w sprawie Ormian czy Kurdów. Od Europy opozycjoniści oczekują przede wszystkim zainteresowania, czasem być może rady, ale nie bezwarunkowego przyjęcia ich państwa w poczet członków UE. Dlatego, wydaje się, że los Turcji mógłby być może jeszcze potoczyć się inaczej, przekraczając magiczną barierę słów: PRZYJĄĆ-ODRZUCIĆ. Jej problemy wymagają jednak od Europy i szeregowego Europejczyka trudnej pracy opartej o szczere zainteresowanie i odpowiedzialność

Joanna Bocheńska, doktorantka w IFO UJ (2008)

]]>
MEMORIES OF HALABJA https://emiddle-east.com/427/ Thu, 26 Nov 2015 09:28:00 +0000 http://emiddle-east.com/?p=427 HALABJA
16/3/1988 at 11:00 am, Saddam’s air force started to attack The most beautiful city in Northern Kurdystan-Halabja by Chemical weapons with in 30 they killed more than 5000 civil people from children, women, old people. We can not forget 16-3 every year, Kurdish all over the world are standing and respecting the anniversary of this murder action by Saddam and his co-workers.
We are asking the international community to face question to those European companies who supported Iraqi government by the weapons at that time.

VICTIMS OF HALABJA. GALLERY

Newroz the Kurdish new year of 2708
Nn 21-3 every year, Kurdish are celebrating for the new year in the forth pat of Kurdistan, the celebration will start from the late evening of 20-3, the symbol of Newroz is the fire, as a source of power and energy.
During this celebrations most of the people are going for picnics and you can easily see the unity of Kurdish flag among the people.
In Poland every year the celebration are taking place in Krakow and other cities, authorities, diplomatic, teaching sector in university are attending in the even.

HANA RAOOF:
He is a Phd student in the department of Neurobiochemistry, faculty of chemistry-UJ, originally he is from the North part of Kurdistan, Erbil city, he started studding in Poland since February 2004, Polish language and Master in Chemistry sciences. He is interested in the political discussions, sports, traveling (2008 year).

hana_portret

]]>
O Hrancie Dinku https://emiddle-east.com/424/ Thu, 26 Nov 2015 09:18:33 +0000 http://emiddle-east.com/?p=424 Wolność gołębia. O Hrancie Dinku. W pierwszą rocznicę tragicznej śmierci

„Czuję się jak zastraszony gołąb, ale wiem, że w tym kraju nikt nie skrzywdzi gołębia” napisał Hrant Dink na kilka dni przed swoją tragiczną śmiercią – od potrójnej kuli wycelowanej w tył głowy, na długi czas przed 19 stycznia 2007 roku zaszczuty tysiącami nienawistnych maili, listów i telefonów.

Mylił się?

Czy jego wiara we wrodzoną dobroć serca mieszkańców wieloetnicznej Anatolii okazała się tylko idealistycznym wymysłem?

Może jednak, w tym pełnym napięcia zdaniu skrywa się coś więcej?

Żarliwy wewnętrzny nakaz, by mimo obezwładniającego lęku nie poddawać się Złu, lecz walczyć o wolność i prawdę wykonuc swoją pracę aż do końca?

Życie i działalność ormiańskiego dziennikarza są piękną opowieścią o poszukiwaniu wolności w zamkniętej klatce, odnajdywaniu okruchów dobra i próbie budowania na nich trwałej podstawy dla pokojowego współistnienia różnych ludzi i narodów.

Hrant Dink urodził się 15.09 1954 roku w Malatyi we wschodniej Turcji. Był synem krawca z Sivas, którego umiłowanie hazardu doprowadziło w końcu rodzinę do rozpadu. Dziadek umieścił Hranta w Ormiańskim Sierocińcu Gedikpaşa w Stambule, prowadzonym przez Ormiański Kościół Protestancki. Miejsce to stało się domem Hranta na kilka najbliższych lat. Podczas studiów na Uniwersytecie Stambulskim Dink związał się przejściowo z Komunistyczną Partią Turcji. Po ukończeniu studiów zoologicznych i służby wojskowej wraz z bratem otworzył księgarnię, a następnie całą sieć sklepów i dom wydawniczy specjalizujący się w wydawaniu książek dla dzieci, podręczników, atlasów i słowników.

Szczególne znaczenie w życiu Dinka miał, związany z Sierocińcem Gedikpaşa, letni obóz dla dzieci ormiańskich, wzniesiony rękami tych że dzieci w miejscowości Tuzla nad brzegiem morza Marmara, niedaleko od Stambułu. Tutaj Hrant poznał swą przyszłą żonę Rakel, tu się ożenił i tu przyszły na świat jego dzieci. Przywiązanie to było czymś więcej niż jedynie zwykłym sentymentem. Tuzla stała się bowiem dla wielu dzieci nie tylko przyjemnym schronieniem, ale też kuźnią ich ormiańskiej tożsamości. Ocalała i kształtowała poczucie godności w ludziach, których istnienie było w Turcji od 1915 roku tematem tabu. Nie jest więc zapewne przypadkiem, że w końcu lat 70-tych odnalazł się rzekomy prawowity turecki właściciel terenu, na którym wzniesiony był obóz. Po przewrocie wojskowym 1980 roku kierownik obozu Güzelyan został aresztowany i oskarżony o działalność antyturecką, w tym powiązania z lewicową zbrojną Tajną Ormiańską Organizacją Wyzwolenia Armenii (ASLA), która była odpowiedzialna za wiele zamachów przeciwko tureckim obywatelom i dyplomatom na całym świecie. Funkcje Güzelyana przejął Dink wraz z żoną, którzy poświęcili wiele energii, by nie dopuścić do likwidacji obozu, ale po licznych apelacjach sąd turecki uznał ostatecznie, że fundacje reprezentowane przez mniejszości nie mogą posiadać ziemi ponad stan z 1936 roku. W 1984 roku obóz ostatecznie zamknięto, co bezpośrednio dotknęło grupę blisko 1500 dzieci. W chwili śmierci Dinka teren w Tuzli dalej pozostawał niezagospodarowany przez nowego właściciela, a porzucony budynek świecił pustką, przejmująco kontrastując z gwarem i wesołością, jakie wypełniały go kilkanaście lat wcześniej. Walka o Tuzlę uświadomiła jednak Dinkowi faktyczne położenie ormiańskiej społeczności w Turcji i skłoniła go do podjęcia wysiłku by sytuację tą próbować zmieniać na lepsze.

Najważniejsza działalność opozycyjna rozpoczęła się dla Dinka z chwilą powstania gazety Agos (Bruzda) w kwietniu 1996 roku. Okoliczności jej powstania wiązały się bezpośrednio z sytuacją polityczną w Turcji, zaangażowanej w wojnę z kurdyjskimi partyzantami Robotniczej Partii Kurdystanu (PKK) kierowanej przez Abdüllaha Öcalana. Wielokrotnie rozlegały się w kraju głosy nie tylko o sympatii Ormian dla kurdyjskich rebeliantów, ale również o powiązaniach Ormian z PKK (mówiono na przykład, że ormiańskie pochodzenie ma sam Apo – Abdüllah Öcalan), która podobnie jak ASLA była partią o podłożu marksistowskim. Kroplą, która przelała czarę, była publikacja na łamach gazety Sabah fotografii przedstawiającej Apo w towarzystwie asyryjskiego duchownego podpisana jednoznacznym tytułem „oto jest dowód współpracy Ormian z Apo”. O tym, że między asyryjskim duchownym i Ormianami zachodzi jedynie ten związek, że są chrześcijanami, lecz przynależnymi do dwóch odmiennych kościołów i narodów, nikt wtedy nie pamiętał, a być może nawet nie wiedział. Ormiański patriarcha Karekin II zwołał zebranie, na którym zastanawiano się, co można uczynić, by nie ulec nagonce tureckich mediów. Pomysłem stało się utworzenie dwujęzycznego czasopisma, skierowanego nie tylko do Ormian, ale i do szerszej tureckiej opinii publicznej. Do tej pory w Turcji ukazywały się jedynie dwa ormiańsko języczne czasopisma Marmara i Jamanak. Tak powstał tygodnik Agos, którego naczelnym redaktorem został Hrant Dink.

Do czasu podjęcia się funkcji redaktora naczelnego Dink pisywał do różnych czasopism, jednakże dopiero od czasu powstania Agos zajął się dziennikarstwem w pełnym wymiarze. Jego polityka wydawnicza ujawniła od początku tendencję uwolnienia się spod wpływu kościoła (zarówno Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, jak i Ormiańskiego Kościoła Protestanckiego, z którym Dink był związany od czasów Sierocińca w Gedikpaşa) i próby zbudowania światopoglądu niezależnego, mogącego otworzyć Ormian na komunikację z większą częścią tureckiego społeczeństwa. Dały tu również o sobie znać socjalistyczne sympatie Dinka, żywe jeszcze od czasów studenckich. Sam uważał się za zwolennika republiki i obywatela Turcji. Mimo krytyki ze strony władz kościelnych, które szybko przestały się utożsamiać z kierowanym przez niego czasopismem, Dink nigdy nie zerwał bliskich więzi łączących go z oboma Kościołami, które, choć nie uważał się za człowieka religijnego, traktował jako własne dziedzictwo kulturowe.

Pod kierownictwem Dinka Agos miało się stać „cztero częściowym lustrem” skierowanym do 1) ormiańskiej diaspory, 2) mieszkańców Armenii, 3) tureckich Ormian i 4) mieszkańców Turcji. Głównymi punktami, wokół których koncentrowała się uwaga redaktorów Agos były więc: problem niesprawiedliwego traktowania społeczności Ormian w Turcji, łamanie praw człowieka i nieprzestrzeganie demokratycznych zasad Republiki Tureckiej, dostarczanie informacji o wydarzeniach w Armenii, z położeniem szczególnego nacisku na relacje między oboma, skłóconymi ze sobą państwami, oraz ormiańskie dziedzictwo kulturowe i wkład Ormian w historię Imperium Osmańskiego.

Dink nie stronił od trudnych tematów, otwarcie mówił o ludobójstwie dokonanym na Ormianach w 1915 roku, choć w Turcji słowo ludobójstwo (soykırımı) było niemalże terminem zakazanym. Jednakże, jego postawa wydawała się nie do przyjęcia nie tylko dla Turków, ale także dla wielu, skrajnie nastawionych Ormian. Wielokrotnie podkreślał, że zależy mu w pierwszej kolejności nie na uznaniu przez Turcję ludobójstwa Ormian, ale na jej prawdziwej demokratyzacji, która mogłaby otworzyć drzwi dla trudnych rozmów, od których władze kraju wolą uciec, uparcie odrzucając fakt popełnienia tej zbrodni. W jednej z wypowiedzi mówił:

Kiedy piszę o ludobójstwie złości to tureckich generałów. Chcę pisać i chcę pytać, jak możemy przekształcić ten historyczny konflikt w pokój. Oni nie wiedzą, jak rozwiązać problem ormiański.

Denerwowało, go także, że Ormianie przywiązują tak wielką wagę do uznania ludobójstwa przez parlamenty obcych państw, co sprawia, że postrzegani są jedynie w antytureckiej perspektywie.

Jako naczelny redaktor występował przeciwko nagonce na pisarzy tureckich, takich jak chociażby Orhan Pamuk. Ponad wszystko zależało mu na budowaniu mostów między narodami. Chciał, by na łamach Agos mogli wypowiadać się nie tylko Ormianie, ale także Turcy, czy Kurdowie oraz inni przedstawiciele wieloetnicznego de facto kraju, którego restrykcyjna nacjonalistyczna i szowinistyczna polityka nakazywała wszystkim mówić o sobie Turek. Jednakże tego rodzaju polityka wydawnicza nie mogła nie spotkać się z ostrą reakcją władz tureckich. Dinkowi trzykrotnie wytaczano proces, na podstawie cieszącego się złą sławą artykułu 301 Tureckiego Kodeksu Karnego o oczernianie tureckości.

Pierwsze oskarżenie prokuratury dotyczyło wypowiedzi Dinka na panelu zorganizowanym przez pozarządową organizację Mazlum-Der w mieście Şanlı Urfa na południowym wschodzie kraju. Dink poddał refleksji turecki hymn narodowy, a dokładnie słowa uśmiechaj się do dzielnej rasy, proponując zastąpić je bliższymi sercu wszystkich mieszkańców uśmiechaj się do ciężko pracujących ludzi. W innym miejscu wspominał również o słowach przysięgi: Jestem Turkiem, uczciwym i ciężko pracującym, mówiąc: słowa „jestem Turkiem” próbuję rozumieć, jako „ jestem z Turcji”. W ten sposób podważał ideę budowania wspólnoty obywatelskiej jedynie na wyznaczniku narodowym. Pierwszy proces zakończył się jego uniewinnieniem.

W drugim przypadku sprawa okazała się znacznie bardziej złożona, równocześnie odsłaniała przeraźliwy absurd tureckiej rzeczywistości. Dotyczyła artykułu Dinka z 13.02.2004 Próbując poznać Armenię, w którym autor ostro krytykował Ormian na całym świecie za budowanie swojej tożsamości narodowej tylko w oparciu o nienawiść do Turków. W tekście znalazła się fraza: zastąpcie zatrutą krew, która przywodzi skojarzenia ze słowem „Turek”, z czystą krwią kojarzoną ze słowem „Armenia”. Niestety tym razem turecki wymiar sprawiedliwości nie mógł prawdopodobnie przełknąć, że komukolwiek słowo „Turek” może kojarzyć się z jakimś „zatruciem krwi”. W wyniku procesu Dink został uznany winnym i skazany na 6 miesięcy pozbawienia wolności. Nie mógł jednak pogodzić się z tym orzeczeniem i złożył apelację do Trybunału Europejskiego.

Trzecie oskarżenie, za wypowiedź o ludobójstwie Ormian dla Reutera zostało wytoczone we wrześniu 2006 roku. Proces nie zdążył się jednak rozpocząć, gdyż zabójcy zdołali wcześniej wymierzyć Dinkowi własną sprawiedliwość.

Poznając historię życia i zabójstwa Hranta Dinka nie sposób nie ulec wrażeniu, że pętla wokół jego szyi zaciskała się stopniowo i powoli. Na kilka miesięcy przed śmiercią Dink dostawał olbrzymią ilość telefonów, maili i listów z pogróżkami. Pamięć mojego komputera jest wypełniona nienawiścią – pisał – propaganda i dezinformacja tureckich mediów doprowadziły do tego, że wielu ludzi uważa mnie za wroga Turcji i Turków. Lęk o życie własne i najbliższych stał się nieodłącznym towarzyszem jego codzienności. Informowana o tych pogróżkach policja w większości nie rozpoczynała dochodzenia.

Dink został zamordowany w południe 19.01.2007 przed budynkiem redakcji Agos. Zabójca, którym okazał się siedemnastoletni Samast Ogün, dzwoniąc do drzwi redakcji przedstawił się jako student z Ankary i twierdził, że jest umówiony z redaktorem. Nie został wpuszczony więc wycofał się i obserwował budynek. Kiedy Dink wracał do redakcji chłopak oddał trzy strzały w tył jego głowy i uciekł z okrzykiem „zabiłem niewiernego”. Został rozpoznany przez ojca na filmie zarejestrowanym przez uliczne kamery, prezentowanym w tureckiej telewizji tego samego wieczora. Wkrótce jednak okazało się, że Samast nie działał sam. Wspólnikiem okazał się Yasin Hayal, jakiś czas wcześniej zamieszany w atak na restaurację Mc Donald w Trabzonie, skąd obaj pochodzili. Jako pomysłodawca zbrodni został oskarżony Erhan Tuncel, student Uniwersytetu Technicznego Karadeniz, powiązany z neofaszystowską organizacją młodzieżową Alperen. Alperen z kolei kojarzona jest z ultranacjonalistyczną i islamistyczną Partią Wielkiej Jedności (BBP) założoną przez byłego członka nacjonalistycznej partii MHP (po wyborach 2007 obecnej na powrót w parlamencie tureckim). Zagadką jest również fakt, że Tuncel był jednocześnie zaufanym informatorem policji, a jego ostrzeżenia o planowanym na Dinka zamachu zostały zlekceważone.

Mimo iż Trabzon – miasto położone w pn-wsch Turcji, na wybrzeżu Morza Czarnego stał się w ostatnich latach swoistą wylęgarnią agresywnie nastawionych nacjonalistów (rok wcześniej zastrzelony tam został katolicki ksiądz), a młodociany zabójca przyznając się do popełnionej zbrodni stwierdził, że o antytureckości Dinka dowiedział się z Internetu, to jednak zdaniem wielu tureckich i kurdyjskich dziennikarzy oraz działaczy opozycyjnych, wszystko wskazuje na to, że o zabójstwie Dinka zadecydowano na znacznie wyższym szczeblu, ale powiązania te, według nich, nie wyjdą nigdy na jaw. Zabójstwo Dinka stało się kolejnym na czarnej liście 62 zamordowanych wcześniej w Turcji dziennikarzy, a jego główną przyczyną, zdaniem Faruka Mercana, rosnąca popularność i kontrowersyjne wypowiedzi publicysty. Żadna z wcześniej dokonanych zbrodni nie została jednak do końca wyjaśniona, a faktyczni winni ukarani.

Wkrótce po zabójstwie opinia publiczna w Turcji musiała zmierzyć się z jeszcze jednym bulwersującym faktem. Stacja telewizyjna TGRT pokazała film prezentujący tureckich żandarmów, w towarzystwie „aresztanta” Ogüna Samasta z zadowoleniem pozujących na tle tureckiej flagi i portretu Atatürka. Jak wyraził się jeden z dziennikarzy tureckich, zdjęcia te były równoznaczne z drugim zabójstwem Hranta Dinka, bezsprzecznie wskazywały bowiem na dwulicowość i zakłamanie tureckiego systemu sprawiedliwości. Żandarmeria odrzuciła zarzuty, natomiast Naczelnik Sztabu Generalnego odebrał telewizji TGRT akredytację na uczestnictwo w publicznych wydarzeniach. Kolejny raz dało o sobie znać rzeczywiste znaczenie tureckich sił bezpieczeństwa, którym nie jest na rękę ani prawda o śmierci Dinka, ani rozwiązanie ormiańskiego, czy kurdyjskiego problemu. Zdaniem wielu opozycjonistów i zwykłych mieszkańców Turcji konflikt, wojna i ciągłe poczucie zagrożenia są kaście wojskowych potrzebne, dla podtrzymania władzy i czerpania licznych korzyści majątkowych. Dlatego zagrożeni są ludzie, którzy rzeczywiście próbują poszukiwać dróg wyjścia, a nie ci o skrajnych i faktycznie antytureckich poglądach. Ich obecność, przeciwnie, jest z korzyścią dla władzy, która w ten sposób może legitymować swoje istnienie i opresyjne działanie. Dokładnie tego samego rodzaju polityka wymierzona jest w mniejszość kurdyjską, której zarzuca się terror w oparciu o działanie partyzantki PKK. Opresja państwa skierowana jest jednak przede wszystkim wobec tych przedstawicieli kurdyjskiej opozycji, którzy występują przeciwko terrorowi i kierownictwu PKK.

A jednak pamięć o Hrancie Dinku nie pozwala postawić w tym miejscu kropki. Na pogrzeb dziennikarza ściągnęły do Stambułu wielotysięczne tłumy ludzi, niosące napisy w języku ormiańskim, tureckim i kurdyjskim: wszyscy jesteśmy Ormianami, wszyscy jesteśmy Hrantem Dinkiem, a Orhan Pamuk kolejny raz wzburzył turecką opinię publiczną, mówiąc: wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za tę zbrodnię. Nakład tygodnika Agos wzrósł z 6 do 30 tys egzemplarzy. Na pogrzeb zjawili się też przedstawiciele tureckich władz i obecny prezydent, a ówczesny minister spraw zagranicznych Abdüllah Gül, a na specjalne zaproszenie przybył minister spraw zagranicznych Armenii, chociaż oba państwa nie utrzymują ze sobą stosunków dyplomatycznych. Unia Europejska ogłosiła, że proces zabójców Dinka (który rozpoczął się 2 lipca 2007 roku, a na ławie oskarżonych zasiadło w sumie 18 osób) będzie testem dla tureckiej demokracji i praworządności.

I nawet jeśli wiele z tych gestów było jednorazowym wyrazem solidarności, czy nawet ubraną w piękne słowa hipokryzją, to jednak w imię myśli Dinka, warto te akty dobrej woli dostrzegać, a nawet wyszukiwać i wspierać, by budować na nich przyszłość rzeczywiście wolną, pozbawioną nienawiści i uprzedzeń, mogącą prowadzić do rozwiązywania zakrzepłych i jakże trudnych konfliktów.

Prawdziwa wolność Hranta Dinka polegała nie na lekceważeniu zła, ale na wierze w dobro, która ocaliła go od nienawiści do narodu tureckiego i nadała sens jego walce o demokrację, czyniąc go wolnym w tak nie sprzyjających okolicznościach.

Joanna Bocheńska, doktorantka w IFO UJ

Artykuł opublikowany za zgodą portalu www.armeniazavtra.ru

Publikowany także w Biuletynie Ormiańskiego Towarzystwa Kulturalnego nr. 50/51, Kraków 2007, s. 66-72

Źródła:

Wikipedia:

http://en.wikipedia.org/wiki/Hrant_Dink

Faruk Mercan Hrant Dink nicin hedef secildi, Aksyon dergisi: http://www.aksiyon.com.tr/detay.php?id=26594

Agos:

http://www.agos.com.tr/index.php?cat_id=10

inne:

http://www.opendemocracy.net/democracy-turkey/dink_3246.jsp

http://news.bbc.co.uk/1/hi/world/europe/6283461.stm

http://www.bianet.org/2006/11/01_eng/news90552.htm

http://www.turkishdailynews.com.tr/article.php?enewsid=64554

]]>
KOBIETY KURDYSTANU https://emiddle-east.com/kobiety-kurdystanu/ Thu, 26 Nov 2015 07:31:00 +0000 http://emiddle-east.com/?p=385 Opracowanie przygotowane zostało w ramach imprezy:
Şevbuhêrk 3
DNI ISLAMU
KOBIETA a ISLAM
Kraków, 2-4.02.2007

Organizatorzy: Fundacja ZNAK, Kurdyjskie Centrum Informacji i Dokumentacji, Krakowski Klub Dialogu
Tekst dostępny też na stronie Tolerancji.

Opracowanie: Joanna Bocheńska, Anna Bielecka (2007 r.)

Dr Nazand Begikhani urodziła się w 1964 roku w mieście Koysinjak, studiowała Język i Literaturę Angielską na uniwersytecie w Mosulu. Od 1987 roku mieszka na emigracji. Swą pracę doktorską poświęciła przedstawieniu kurdyjskich kobiet w literaturze europejskiej w XIX i XX stuleciu. Jest jedną z założycieli organizacji: International Kurdish Women Studies Network (1996) i Kurdish Women Action Against Honour Killing (2000). Aktywnie działa na rzecz obrony praw człowieka, sprzeciwiając się izolacji kobiet na Bliskim Wschodzie, dążąc do poprawy ich sytuacji przede wszystkim dzięki edukacji. Organizuje liczne konferencje i programy propagujące walkę z dyskryminacją. Wielokrotnie narażała się również kurdyjskim politykom twierdząc, że problem złego traktowania kobiet nie może być uznany za wewnętrzną sprawę Kurdystanu, wstydliwą i skrywaną. Nazand Begikhani jest również poetką, sama tłumaczy swoje wiersze na język angielski

Leyla Zana

Działaczka praw człowieka, która jako pierwsza Kurdyjka-członek tureckiego parlamentu protestowała przeciwko dyskryminującej Kurdów polityce władz tureckich. Za swoją działalność została skazana na 15 lat więzienia. Naciski międzynarodowych organizacji praw człowieka, w tym Amnesty International oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka spowodowały, iż Zana została zwolniona po 10 latach. Wtedy dopiero mogła odebrać przyznaną jej wcześniej Nagrodę Sacharowa. Urodzona w 1961 roku w Sivan, nieopodal Diyarbakir, Leyla Zana, jest nadal zaangażowana politycznie. Stała się symbolem pokojowej walki o prawa Kurdów.

Aynur Doğan

Kurdyjska piosenkarka, urodziła się w 1975 roku w tureckiej wiosce Çemisgezek. W roku 2002 wydała swoja pierwszą płytę Seyir, która zapoczątkowała jej karierę. Przełomem dla artystki stała się płyta Keçe Kurdan (Kurdyjska dziewczyna). Sukces Keçe Kurdan spowodował popularyzację kurdyjskiej muzyki na całym świecie. London Times w marcu 2005 umieścił Aynur na okładce dodatku kulturalnego pt. Kulturalne bogactwo Turcji. Aynur wystąpiła w filmie dokumentalnym Istanbul Hatırası / Crossing the Bridge. (Życie jest muzyką). Muzyka Aynur Doğan czerpie z kurdyjskich tradycji, co wywołało sprzeciw władz tureckich. Sąd w Diyarbakir nakazał usunięcie płyty Keçe Kurdan z półek sklepowych pod zarzutem nawoływania do separatyzmu. Od decyzji Sądu odwołano się i została ona anulowana we wrześniu 2005 roku. Aynur Doğan nieustannie koncertuje, obdarowując międzynarodową publiczność swoją magiczną muzyką. Zdaniem niektórych artystka staje się symbolem „kurdyjskiego głosu” w walce o wolność.

Jana Seyda jest młodą kurdyjską poetką. Urodziła się w 1976 roku w Amud (Kurdystan syryjski), ukończyła Uniwersytet w Aleppo. Od 1990 roku pisze wiersze, które były publikowane w gazetach kurdyjskich i arabskich. Najbardziej znany tomik jej wierszy to Roja Dawi (Ostatni dzień). Pisze w dialekcie kurmandżi. W wypowiedzi dla tureckojęzycznej gazety Yeniden Özgür Gündem podkreśliła, że wiele kobiet w Kurdystanie syryjskim pisze wiersze – fascynacji poezją ulegają w bardzo młodym wieku, a ich emocje są szczere i ciepłe. Niestety niewiele z nich ma szansę opublikować swoje utwory, a poezja w języku kurdyjskim z braku zainteresowania wydawnictw i księgarń rozprowadzana jest z rak do rąk.

Ważniejsze kurdyjskie organizacje kobiece:

International Kurdish Women Studies Network (Międzynarodowa Grupa Badań nad Kobietami Kurdyjskimi) – organizacja powstała w 1996 w Europie, obecnie ma swą siedzibę w Toronto. Założycielami jej są badacze i aktywiści, a celem organizacji jest zwiększenie stanu wiedzy na temat praw kurdyjskich kobiet w świetle rozwijających się badań genderowych. Organizacja zrzesza wiele instytucji i osób prywatnych zainteresowanych poprawą losu kobiet w Kurdystanie, sprzyja wymianie wiedzy i doświadczeń zarówno wśród diaspory, jak i w Kurdystanie. Kurdish Women Action Against Honour Killing (Kurdyjskie Kobiety przeciw honorowym morderstwom) – organizacja powstała w 2000 roku w celu przeciwdziałania przemocy w stosunku do kobiet, w szczególności morderstw honorowych, zarówno w Kurdystanie jak i w diasporze. Zrzesza wielu aktywistów i badaczy z całego świata. Organization of Women’s Freedom In Iraq (Organizacja na rzecz wolności kobiet w Iraku) powstała w 2003 roku. OWFI zajmuje się szerokim spektrum działań: tworzy ośrodki edukacyjne dla kobiet, buduje schroniska dla uciekających przed „honorowymi morderstwami”, prowadzi kampanię medialną, w tym wydaje ogólnoiracką gazetę Al Mousawat (Równość). Kobiety dla Wolnego Iraku (niegdyś pod nazwą Unia Kurdyjskich Kobiet) oraz Wysoka Rada Kobiet Irackich. Zwraca szczególną uwagę na rolę kobiet w procesie odbudowy Iraku. Narodowa Rada Kobiet, stworzona w 2004 roku przez Radżę Habib al-Khazaai. Współpracuje z Wysoką Radą Kobiet Irackich i stawia sobie za cel wpływanie na najwyższe ośrodki władzy w państwie w celu ochrony praw kobiet. Koordynuje ośrodki kobiece w całym Iraku. Radża Habib al-Khazaai jest przewodniczącą Organizacji Kobiet w Diwaniji oraz założycielką Centrum Zdrowia Kobiet w Bagdadzie. Organizacja Kobiet Irackich w Kirkuku, zajmuje się głównie edukacją, jak kursy komputerowe, rolnictwo, nauka pisania i czytania.

]]>